skiold

Chief pyta: Jak radzicie sobie z wentylacją w takie mrozy jak ostatnio? U mnie jak wentylator ciągnie i klapy się otwierają, to jedna mgła na budynku. Świniom to nie służy. Ogólnie masakra!

Odpowiedzi na pytania Czytelników i Internautów z TCh numer 02/2012

 

Chief pyta: Jak radzicie sobie z wentylacją w takie mrozy jak ostatnio? U mnie jak wentylator ciągnie i klapy się otwierają, to jedna mgła na budynku. Świniom to nie służy. Ogólnie masakra!


Cel, jakiemu służy wentylacja w chlewni, zmienia się w zależności od pory roku. W okresie zimy każdy właściciel chlewni stara się ograniczyć straty ciepła, redukując poziom wentylacji do niezbędnego minimum, przy którym skutecznie będzie usuwany z chlewni nadmiar wilgoci wydychanej przez zwierzęta i parującej z odchodów i moczu oraz szkodliwe gazy (amoniak, dwutlenek węgla, siarczan wodoru i wiele innych), a w miejsce zużytego powietrza zwierzętom będzie dostarczane świeże powietrze z odpowiednią ilością tlenu.

Wysoka (powyżej 80%) wilgotność względna powietrza w chlewni powoduje zawilgocenie ścian, sufitu, sprzętu i zwierząt, a także sprzyja szybkiemu namnażaniu się drobnoustrojów i pleśni. Gdy w chlewni ściany, sufit i zwierzęta są mokre, to oznacza, że albo wydajność wentylacji minimalnej jest za mała, albo do chlewni wpada z zewnątrz zbyt dużo zimnego powietrza, albo ściany i dach chlewni są niedostatecznie ocieplone.

W okresie zimy wentylacja jest zawsze na minimalnym poziomie, ale mimo to powinna ona zapewniać co najmniej sześciokrotną wymianę całego powietrza w chlewni w ciągu każdej godziny. Poziom wentylacji minimalnej zawsze regulujemy przy pomocy włącznika czasowego, a nie przy pomocy termostatu! Wentylatory muszą włączać się cyklicznie na krótki okres co kilka/kilkanaście minut przez całą dobę i to niezależnie od temperatury w chlewni! Mogą też pracować ciągle na bardzo wolnych obrotach.

Poziom minimalnej wentylacji należy obliczyć dla danej chlewni, uwzględniając jej wielkość (długość, szerokość i wysokość budynku) oraz znajdujące się w chlewni świnie (liczba świń, średnia masa ich ciała). Aby wentylacja działała skutecznie, potrzebna jest odpowiednia ilość wentylatorów oraz niezbędna ilość wlotów powietrza. Bardzo ważne jest też staranne uszczelnienie chlewni (drzwi, okna, styk ścian z sufitem). Zbyt mała liczba wentylatorów może nie gwarantować regularnej i ciągłej wymiany całego powietrza w chlewni oraz powodować przeciągi, natomiast zbyt mała liczba wlotów zwiększa ciśnienie statyczne, powoduje przeciągi i obniża efektywność minimalnej wentylacji.

Przy prawidłowo ustawionej wentylacji minimalnej chłodne powietrze z zewnątrz powinno swobodnie wpływać do chlewni przez wloty powietrza z niewielką prędkością, aby zdążyło całkowicie wymieszać się z ciepłym powietrzem w chlewni zanim spadnie na świnie, powodując ich wychładzanie.

O prędkości przepływu powietrza między wlotami i wentylatorami w chlewni decyduje poziom ciśnienia statycznego. W prawidłowo wentylowanej chlewni w okresie zimowym nie powinno być przeciągów. Świnie to zwierzęta o stałej temperaturze ciała i przeciągi będą zawsze odczuwały jako ochłodzenie.

Szczególnie niebezpieczne są w okresie zimowym duże wahania temperatury powietrza w ciągu doby. Aby ustrzec się przed szkodliwym oddziaływaniem tych wahań, należy całodobowo kontrolować temperaturę w chlewni i w razie potrzeby włączać dodatkowe ogrzewanie. W żadnym przypadku nie należy w przypadku ochłodzenia wyłączać wentylacji, która powinna działać przez całą dobę na poziomie wentylacji minimalnej. Warto też pamiętać, że część ciepła dostarczanego na ogrzanie chlewni jest zużywana na parowanie wody z odchodów i moczu oraz ogrzewanie gnojowicy zgromadzonej pod rusztami.

Ponieważ każdy budynek ma nieco inną charakterystykę, warto zbadać z pomocą doświadczonego doradcy efektywność minimalnej wentylacji, określając między innymi martwe strefy, w których praktycznie nie następuje wymiana zużytego powietrza na świeże. W każdym miejscu w chlewni musi być ciągła wymiana zużytego powietrza na świeże.

Warto pamiętać, że każdy spadek temperatury powietrza powoduje automatyczny wzrost wilgotności względnej i chociaż w ciągu dnia w chlewni może być sucho, to przy silnie spadającej temperaturze powietrza na zewnątrz chlewni (zimą dzieje się tak zwłaszcza przed świtem) ściany, sufit i świnie mogą być nad ranem wilgotne, a w powietrzu będzie unosić się mgła. Tak, jak to się dzieje w chlewni u Chiefa…

 

Oprac.: ACONAR

Gofer twierdzi: W każdym z nas nie raz powstało podejrzenie, że ocenione w zakładzie świnie mają zaniżoną mięsność, wybojowość lub wagę….

Odpowiedzi na pytania Czytelników i Internautów z TCh numer 01/2012

 

 

Gofer twierdzi: W każdym z nas nie raz powstało podejrzenie, że ocenione w zakładzie świnie mają zaniżoną mięsność, wybojowość lub wagę. Wyżalamy się sobie nawzajem i dalej nie robimy nic, żeby taki stan rzeczy się nie powtórzył. Myślę, że we własnym interesie powinniśmy doprowadzić do ujednolicenia systemu oceny półtusz, a jeśli nie, to sprzedaży na wagę żywą ważąc u rolnika sprzedawane tuczniki. Otrzymane po czasie wydruki oceny, gdy już nie można ich zweryfikować, są niczym innym jak skazaniem rolnika na dobrą wolę zakładu: albo uczciwego rozliczenia, albo – przeciwnie – jej brak. Faktycznie to nie mamy wpływu na rzetelność wyceny wartości naszych tuczników.

 

Okazuje się, że problem braku trafności wykonywanej w zakładach mięsnych oceny mięsności tuczników kupowanych od rolników nie jest czymś nowym i nieznanym decydentom odpowiedzialnym za jego praktyczną realizację.

Kiedy system był wprowadzany najpierw w 1984 r. w krajach UE Rozporządzeniem 3220/84, a potem w Polsce (ustawa z 21 grudnia 2000 r. – tekst jednolity Dz.U. z 2005 r., nr 187, poz. 1577 z późn. zm.) wydawało się, że prosta klasyfikacja tusz wieprzowych na klasy EUROP wg procentowej zawartości mięsa pozwoli sprawiedliwie wynagradzać trud rolników w kierunku zwiększenia mięsności produkowanych przez nich tuczników. Niestety, system ciągle budzi wiele zastrzeżeń i wątpliwości.

Przede wszystkim pomiary odbywają się w zakładach mięsnych bez udziału zainteresowanego rolnika. Wprawdzie prowadzący pomiary rzeczoznawca musi spełniać wymagania określone przez ustawę i podlega okresowej kontroli przez państwowych inspektorów IJHAR, ale jeśli jego praca jest wynagradzana przez zakład mięsny, to – zgodnie z regułą „cuius regio, eius religio” – rzeczoznawca czasami służy wierniej temu, kto mu płaci.

Na zadane w 2008 r. przez Krajową Radę Izb Rolniczych pytanie, czy pomiar mięsności tusz wieprzowych w zakładach mięsnych może być wykonywany w Polsce przez instytucje niezależne od zakładów mięsnych i rolników, minister rolnictwa odpowiedział, że (pismo MRiRW sygn. RR-mdj-js-076-273/08 z dn. 23 grudnia 2008 r.) „ani przepisy wspólnotowe, ani krajowe nie precyzują statusu rzeczoznawcy prowadzącego klasyfikację tusz – może on być pracownikiem zakładu ubojowego, ale może być także pracownikiem np. grupy producentów lub prywatnej firmy klasyfikacyjnej, może też prowadzić działalność gospodarczą na własny rachunek, a wymagania, które musi spełniać, ustala szczegółowo art. 35 ustawy z 21 grudnia 2000 r. (patrz wyżej)”. Próby zorganizowania własnej służby klasyfikacyjnej były podejmowane w Polsce przez niektóre organizacje rolnicze, ale jak na razie, skończyło się tylko na propozycjach.

Do wykonywania pomiarów mięsności tusz wieprzowych wykorzystuje się w Polsce kilka różnych typów aparatów, działających w sposób inwazyjny lub nieinwazyjny. Warto przy tym wiedzieć, że w całej UE zatwierdzone do użytku są 32 różne urządzenia klasyfikacyjne wykorzystujące łącznie 114 równań regresji do szacowania mięsności tusz wieprzowych[1][1]. Cały czas doskonalone są zarówno same aparaty, jak i równania. I wprowadzane są kolejne nowe metody pomiarów mięsności.

Trafność pomiaru mięsności ciągle obarczona jest błędami, które zależą od warunków obiektywnie panujących w momencie pomiaru (tempo przesuwu tusz, wilgotność tuszy, czas upływający między ubojem a pomiarem itd.), jak i warunków subiektywnych (sprawność psychomechaniczna rzeczoznawcy, siła docisku, miejsce nakłucia itp.). Przeprowadzone badania potwierdzają, że procentowa mięsność danej tuszy zmierzona przez różnych rzeczoznawców przy użyciu różnych aparatów może różnić się nawet o kilka procent! Na niekorzyść zakładu mięsnego lub – częściej! – rolnika…

Niższy procent mięsności powoduje, że badana tusza zostaje zaklasyfikowana do niższej klasy, za którą zakład mięsny zapłaci rolnikowi mniej pieniędzy. Jeśli przypadkowo towarzyszy temu niższa wydajność poubojowa (praktycznie też nie ma żadnej możliwości sprawdzenia trafności tego wskaźnika), to rolnicy otrzymają za dostarczone tuczniki kwotę pieniędzy znacznie niższą niż powinna im się rzeczywiście należeć.

W tej sytuacji coraz częściej słychać głosy rolników, którzy kwestionują zasadność obowiązujących przepisów, według których rozliczanie dostaw tuczników musi być przeprowadzane na podstawie procentu mięsności i wagi poubojowej. Powstaje pytanie, komu mają służyć te pomiary, jeśli nie można ich w niezależny i obiektywny sposób kontrolować? A może wynagradzać rolników za dostarczone tuczniki na podstawie wagi żywej po zważeniu wszystkich sprzedawanych świń w obecności przedstawicieli obu stron umowy kupna/sprzedaży na wadze posiadającej aktualną legalizację, a pomiar mięsności oraz wydajność poubojową potraktować wyłącznie jako ważny element informacji, a nie jako podstawę do rozliczania zakładu mięsnego z rolnikiem.

Tocząca się w UE dyskusja wśród specjalistów potwierdza, że dotychczasowe metody klasyfikacji tusz wieprzowych coraz bardziej dezaktualizują się pod naporem zmieniających się wymagań rynkowych. Po prostu międzynarodowy rynek mięsny zmusza producentów mięsa do informowania odbiorców o masie poszczególnych wyrębów, szczegółach ich składu tkankowego czy cechach jakościowych sprzedawanego mięsa. Dotychczasowy system klasyfikacji tusz nie dostarcza takich danych, trzeba więc wykonać dodatkowe pomiary.

Okazuje się, że z punktu widzenia organizacji procesów technologicznych tusze po obróbce poubojowej powinny być sortowane wg konkretnego planu ich dalszego wykorzystania. Problem dotyczy wyłącznie zakładów mięsnych i wydaje się, że w niewielkim stopniu powinien wpływać na rozliczenie z rolnikiem za dostarczone tuczniki. Może więc warto odstąpić od rozliczania sprzedawanych przez rolników świń wg mięsności tusz i wydajności poubojowej, a powrócić do bardziej uczciwej metody rozliczania się wg wagi żywej.

Oprac.: ACONAR



[1] [1] R. Winarski: Przyszłość klasyfikacji zwierząt w Polsce i na świecie. InfoPOLSUS (grudzień 2011) nr 13, str. 10-13

Marylakulasinska podała, komentując wcześniejszy post mietko75, który miał kłopot z kupnem śruty rzepakowej, że w województwie warmińsko-mazurskim można kupić śrutę rzepakową, śrutę kukurydzianą, DDGS kukurydziany, wysłodki melasowane oraz młóto browarnia

Odpowiedzi na pytania z TCh numer 12/2011

 

Marylakulasinska podała, komentując wcześniejszy post mietko75, który miał kłopot z kupnem śruty rzepakowej, że w województwie warmińsko-mazurskim można kupić śrutę rzepakową, śrutę kukurydzianą, DDGS kukurydziany, wysłodki melasowane oraz młóto browarniane granulowane pakowane w big-bagach. Na tę informację zareagował nemezis pytając: „Maryla stosowałaś to młóto granulowane??? Może znasz skład??”

 

Czy młóto browarniane może być wykorzystywane jako składnik mieszanek paszowych w żywieniu świń? Spróbujmy odpowiedzieć nemezisowi na to pytanie.

W procesie warzenia piwa po odfiltrowaniu brzeczki przedniej w kadziach zaciernych pozostaje młóto browarniane, bardzo wartościowy produkt uboczny, z powodzeniem wykorzystywany jako pasza, głównie w żywieniu bydła. Świeże młóto browarniane zawiera 15-30% suchej masy i ma postać gęstej, wilgotnej śruty zbożowej, przypominającej wilgotną kaszę jęczmienną (do produkcji piwa najczęściej wykorzystywany jest słód jęczmienny).

Zachodzące podczas zacierania procesy hydrolizy powodują rozkład skrobi i części białek; produkty rozpadu przechodzą do brzeczki przedniej. Natomiast w młócie pozostają białka (ok. 75% s.m. młóta), bogate w lizynę i strawne jelitowo w 85%, tłuszcze, węglowodany nie rozłożone w procesie hydrolizy, głównie pozostałości skrobi, pentozany i związki pektynowe (ok. 20% s.m. młóta) oraz całe włókno (Tabela 1).

Ponieważ świeże młóto ulega szybkiej fermentacji, a przy tym łatwo kwaśnieje i pleśnieje, to chcąc je przechowywać przez dłuższy okres czasu trzeba poddać suszeniu, a potem w celu zmniejszenia objętości także granulowaniu. Suche zgranulowane młóto browarniane może być łatwo magazynowane, transportowane i wykorzystywane jako jeden ze składników mieszanek paszowych dla trzody chlewnej.

Kanadyjscy naukowcy z Uniwersytetu McGill w Montrealu przeprowadzili doświadczenie na tucznikach, podając im mieszanki paszowe zawierające różne ilości otrąb pszennych lub suszonego młóta browarnianego, zastępującego otręby (receptury mieszanek, Tabela 2). Pasze kontrolne nie zawierały otrąb i młóta (mieszanki 1 i 2). Do tuczu wstawiono warchlaki w wieku 9 tygodni i tuczono je do masy ciała ok. 90 kg.

Wyniki tuczu (dzienne przyrosty masy ciała i spożycie paszy) podano w Tabeli 3. Jak widać, zastąpienie otrąb pszennych w mieszankach paszowych nr 3-5 suszonym młótem (mieszanki paszowe 6-8) dało bardzo dobre rezultaty; średnie dzienne przyrosty tuczników w grupach 6-8 były wyższe o 40% przy nieco większym (o 12%) spożyciu paszy. Wykorzystanie paszy w grupach karmionych mieszankami z otrębami pszennymi wyniosło 4,69 kg paszy/kg przyrostu, a w grupach karmionych paszą z suszonym młótem 3,75 kg paszy/kg przyrostu (poprawa o ok. 20%). Autorzy doświadczenia sugerują, że suszone młóto wykazuje właściwości stymulujące tempo wzrostu świń, co pozwala na skrócenie okresu tuczu oraz poprawę wskaźnika wykorzystania paszy. Warto zwrócić uwagę, że zastosowanie w paszy jęczmienia łuszczonego (mieszanka 1) nie spowodowało poprawy tempa wzrostu, natomiast wyraźnemu obniżeniu uległo średnie dzienne spożycie paszy (mieszanka paszowa 1 zawierała mniej włókna w porównaniu do pozostałych mieszanek paszowych).

Niestety, głównie ze względu na dużą zawartość włókna i niewielką koncentrację energii, młóto browarniane ma ograniczone zastosowanie jako pasza dla świń. Najczęściej jest wykorzystywane jako pasza objętościowa, umożliwiająca „rozcieńczanie” energii metabolicznej w treściwych mieszankach paszowych. Suszone młóto browarniane może zastępować otręby zbożowe w żywieniu świń. Specjaliści zalecają podawanie świeżego młóta browarnianego lochom nisko prośnym w ilości do 4-5 kg/dziennie (ok. 1,3-1,6 kg suchego młóta/dziennie), natomiast tucznikom do 2-3 kg świeżego młóta dziennie (ok. 0,6-1 kg suchego młóta/dziennie).

    

Tabela 1. Wartość pokarmowa młóta browarnianego* w porównaniu do otrąb pszennych**

Wyszczególnienie

 Młóto mokre

Młóto suche

Otręby pszenne

Sucha masa (%)

15-30

84-86

88

Białko (%)

7,4-10,3

36,5-37,8

14,0-16,0

Włókno (%)

3,1-4,4

15,4-16,1

7,0-11,0

Tłuszcz (%)

1,4-2,1

7,2-7,6

4,0-5,0

Składniki mineralne (%)

0,9-1,3

4,6-5,0

4,0-5,0

Wartość energetyczna (MJ/kg)

0,4-0,5

11,7

9,4

* Władysław Dylkowski: Browarnictwo. WSiP,1993

** Normy żywienia świń. PAN, Warszawa 1993

 

Tabela 2. Receptury doświadczalnych mieszanek paszowych podawanych tucznikom (do tuczu wstawiono warchlaki w wieku 9 tygodni i tuczono je do masy ciała ok. 90 kg)*

Składnik paszy

Mieszanka paszowa

1

2

3

4

5

6

7

8

Jęczmień łuszczony

70

Jęczmień

90

70

60

50

82

78

74

Otręby pszenne

20

30

40

Młóto suszone

8

12

16

Mączka mięsno-kostna

7,5

2,5

2,5

2,5

2,5

2,5

2,5

2,5

Mączka rybna

4,5

1,5

1,5

1,5

1,5

1,5

1,5

1,5

Makuch lniany

12

4,0

4,0

4,0

4,0

4,0

4,0

4,0

Mączka kostna

3

1,0

1,0

1,0

1,0

1,0

1,0

1,0

Kreda pastewna

1,5

0,5

0,5

0,5

0,5

0,5

0,5

0,5

Sól jodowana

1,5

0,5

0,5

0,5

0,5

0,5

0,5

0,5

 * E.W.Crampton i L.E.Lloyd: The use of malt sprouts in the bacon hog ration. J.Anim.Sc. (1954), Vol. 13, str. 638-647

 

Tabela 3. Dzienne przyrosty masy ciała (w g) i spożycie paszy (w kg) przez tuczniki (do tuczu wstawiono warchlaki w wieku 9 tygodni i tuczono je do masy ciała ok. 90 kg)*

 

Wskaźniki

(dzienne)

Mieszanka paszowa

Średnia dla wszystkich grup

1

2

3

4

5

6

7

8

Knurki

Przyrost

780

694

712

602

539

879

847

788

729

Spożycie paszy

2,90

2,81

2,95

2,99

2,90

3,40

3,35

3,22

3,03

Loszki

Przyrost

711

828

638

674

534

828

915

810

761

Spożycie paszy

2,58

3,17

2,81

2,99

2,72

3,17

7,3

2,99

2,94

Razem

Przyrost

751

761

674

638

539

856

887

856

747

Spożycie paszy

2,67

2,99

2,85

2,99

2,85

3,31

3,35

3,08

2,99

* E.W.Crampton i L.E.Lloyd: The use of malt sprouts in the bacon hog ration. J.Anim.Sc. (1954), Vol. 13, str. 638-647

 

 

Opr. ACONAR

Coraz częstsze problemy, na jakie napotykają rolnicy, chcący w tych trudnych czasach inwestować w produkcję trzody, skłoniły nas do opublikowania jednego z listów na ten temat, które w ostatnim okresie otrzymaliśmy.

Odpowiedzi na pytania z TCh numer 11/2011

Coraz częstsze problemy, na jakie napotykają rolnicy, chcący w tych trudnych czasach inwestować w produkcję trzody, skłoniły nas do opublikowania jednego z listów na ten temat, które w ostatnim okresie otrzymaliśmy.

 

Witam serdecznie!

Nazywam się Jan Kowalski, jestem prenumeratorem czasopisma „Trzoda Chlewna”. Bardzo proszę o wstawiennictwo w mojej sprawie:

Jestem młodym rolnikiem. Dostałem po rodzicach gospodarstwo, postawiłem na rozwój i planuję budowę dwóch tuczarni na działce położonej w odległości ok. 0,5 km od wsi. W każdym z budynków będzie tuczonych 2 tys. świń. Moje chlewnie są zaprojektowane jako jedne z najnowocześniejszych obiektów w Polsce, ogrzewane ciepłem pozyskiwanym z ziemi przy użyciu pompy cieplnej. W przyszłości planuję wybudować małą biogazownię.

Od 2010 r. przygotowywałem razem z firmą budowlaną raport środowiskowy i badałem wpływ moich chlewni na środowisko. Gotowy raport złożyłem wraz z innymi dokumentami do Urzędu Miasta i Gminy – postępowanie toczyło się rok. W tym czasie rozpoczęli protestować rolnicy mieszkający na wsi, obok której mają powstać chlewnie. Pikietują i protestują, ponieważ nie chcą chlewni w pobliżu swojej wsi. Dodam, że każdy z tych protestujących chowa po 50 świń. 

W 2011 r. dostałem pozytywną decyzję środowiskową z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie, w której stwierdzono, że budowa dwóch chlewni nie będzie zagrażała ludziom, środowisku i zwierzętom. Dostałem też pozytywną opinię z Sanepidu: chlewnie nie będą nikomu szkodzić. Pomimo to, burmistrz wydal negatywną decyzję środowiskową, uzasadniając ją protestem ludzi. Od decyzji burmistrza odwołałem się do Kolegium Odwoławczego Sejmiku Wojewódzkiego, który uchylił decyzję burmistrza i przesłał ją do ponownej analizy, uzasadniając, że chlewnie nie będą szkodzić ludziom i że nie wzięto pod uwagę opinii Regionalnego Inspektora Ochrony Środowiska w Warszawie i Sanepidu. Dziś do sprawy włączyło się Ogólnopolskie Stowarzyszenie Prawników Ochrony Środowiska, które wspiera rolników w ich walce z moją budową dwóch chlewni. Sprawa toczy się nadal i w tej chwili czekam na decyzję burmistrza.

Pytam się, gdzie jest sprawiedliwość i prawo? Dlaczego ludzie robią takie problemy, by w naszym kraju nie mogło rozwijać się rolnictwo? Moje chlewnie mają pozytywne opinie z Inspektoratu Ochrony Środowiska i Sanepidu, a ja i tak nie mogę budować! Spada pogłowie świń w Polsce, musimy zwiększać import wieprzowiny, a jednocześnie blokowana jest możliwość rozwoju własnych gospodarstw, uniemożliwiająca konkurencję z zachodnimi i stabilizację na rynku trzody chlewnej.

Na terenach, gdzie gospodaruję, stało się bardzo modne, aby przeszkadzać młodym rolnikom w rozwijaniu produkcji i powiększaniu liczby tuczonych świń w ich gospodarstwach. Bardzo proszę o wsparcie i pomoc młodemu przyszłemu hodowcy trzody chlewnej.

 

Z poważaniem,

Jan Kowalski

Prenumerator czasopisma „Trzoda Chlewna”

 

Rolnik, którego imię i nazwisko celowo zostało zmienione, zwrócił się do naszej Redakcji w bardzo trudnej dla Niego sprawie, prosząc o wsparcie. Oczywiście popieramy wysiłki naszego czytelnika w pomyślnym i jak najszybszym zakończeniu podjętej inwestycji i rozpoczęciu tuczu w dwóch nowoczesnych chlewniach.

Tym bardziej, że opisane zamierzenie inwestycyjne polegające na budowie dwóch obiektów inwentarskich, zgodnie z wydanymi hodowcy decyzjami, a co za tym idzie z obowiązującymi przepisami prawa, w żaden sposób nie wpłynie na środowisko i nie będzie stanowiło zagrożenia dla ludzi, ani też dla środowiska naturalnego.

Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której Regionalny Inspektor Ochrony Środowiska, czy Sanepid wydaje owe pozytywne decyzje w oderwaniu od obowiązującego prawa. Ciężko też przychodzi przedstawić sobie procedurę, podług której Kolegium Odwoławcze Sejmiku Wojewódzkiego miałoby je pominąć, zobowiązując burmistrza do wydania decyzji negatywnej, wstrzymującej nowoczesną inwestycję.

Niestety… Musimy również zdawać sobie sprawę, że dwa budynki chlewni o łącznej obsadzie czterech tysięcy tuczników to dla lokalnej społeczności spory kompleks. Wielka ferma, która przynajmniej w niektóre dni w roku będzie źródłem odorów nie całkiem przyjemnych dla najbliższych sąsiadów.

Może więc warto, aby prócz działań podejmowanych na drodze urzędowej, spróbować zrobić jeszcze jedną rzecz: podjąć trud bezpośredniej rozmowy z protestującymi rolnikami. W miarę możliwości bez niepotrzebnych emocji i nerwów.

Zdajemy sobie doskonale sprawę, że to bardzo trudne zadanie, a samotne „potyczki” inwestora z protestującymi sąsiadami, do tego bez wsparcia obiektywnych specjalistów, mogą być z góry skazane na porażkę. W związku z tym na pewno warto wcześniej skonsultować problem np. z pracownikami Pracowni Zapachowej Jakości Powietrza, jednostki naukowo-badawczej Zakładu Ekologicznych Podstaw Inżynierii Środowiska w Instytucie Inżynierii Chemicznej i Procesów Ochrony Środowiska Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. To wybitni specjaliści w zakresie badania problemu odorowego ferm świńskich, prowadzący pomiary w obiektach tego typu na terenie całej Polski (strony internetowe: http://www.odory-szczecin.ps.pl/ oraz http://www.zut.edu.pl/index.php?id=5924).

Wszystkim potencjalnym inwestorom zainteresowanym problemem oddziaływania tego typu inwestycji na środowisko, jak też kwestią emisji odorów pochodzących z ferm trzody chlewnej oraz nowoczesnymi metodami ich pomiarów oraz uciążliwości polecamy stronę internetową: http://pl.wikipedia.org/wiki/Odory_z_ferm_trzody_chlewnej.

Wszelkie inwestycje polegające na budowie obiektów służących do chowu trzody chlewnej niezwykle często budzą protesty mieszkańców. Pozytywne, uzgadniające realizację takich budynków decyzje nad wyraz często stają się przyczynkiem do bardziej lub mniej uzasadnionych skarg i odwołań. I to nie tylko w Polsce! To bardzo poważny problem ogólnoświatowy! Do tego wymagający wielkiej rozwagi i cierpliwości w budowaniu zgody sąsiedzkiej, a wręcz talentów dyplomatycznych.

Być może 100 lub 200 świń tuczonych przez naszego czytelnika nie wzbudziłoby sprzeciwu mieszkańców wsi, ale cztery tysiące budzi ich niepokój. Protestują, bo mają do tego prawo. Trzeba im więc spokojnie, w sposób racjonalny i obiektywny wytłumaczyć, że nie powinni obawiać się dwóch – nowocześnie zaprojektowanych, czyniących zadość wszystkim przepisom o ochronie środowiska – budynków mieszczących niewielką w gruncie rzeczy obsadę. 

Na koniec warto dodać, że procedura formalno-prawna, jak i standardy podjętych przez inwestora działań, nie budzą żadnych zastrzeżeń. Nie ma się więc czym niepokoić. Tym bardziej, że wyniki wszelkich sporządzonych w opisanym wypadku analiz tyczących oddziaływania inwestycji na środowisko są dla naszego Czytelnika bardziej niż satysfakcjonujące. Trzeba po prostu uzbroić się w cierpliwość, albo, jak to niektórzy zwykli mówić, „trzymać ciśnienie”. Cóż, droga do nowoczesnej produkcji zwierzęcej bywa w naszych czasach nie tylko wyboista, ale i zniechęcająco długa… I „zniechęcająco” jest w tym wypadku przysłówkiem, z którym mentalnie można sobie jakoś radzić. Gorzej, gdy ów passus przychodzi zastąpić innym. Na przykład „śmiertelnie” długa, bo kończąca się negatywnymi dla zamierzenia budowlanego decyzjami. Ale na szczęście to nie ten przypadek!

Pozostaje zatem życzyć naszemu inwestorowi trzech rzeczy: wytrwałości, wytrwałości i jeszcze raz wytrwałości.

 

                                                                                                     Redakcja

„Polska staje się tuczarnią Europy”

Odpowiedzi na pytania z TCh numer 10/2011

 

Polska staje się tuczarnią Europy” – obwieszcza tytuł reportażu red. Iwony Marciniewicz na portalu farmer.pl. Ponad pięć lat temu, gdy razem z innym hodowcami uczestniczyliśmy w szkoleniach w Danii, tamtejsi specjaliści podkreślali, że przy naszym rozdrobnieniu i niskiej efektywności produkcji nie będziemy w stanie utrzymać wysokiego poziomu krajowego pogłowia świń – powiedziała pani Ewa Linka podczas XXV KWZH w Poznaniu. Tak naprawdę wróżyli nam upadek produkcji prosiąt. Według Duńczyków jedyna produkcja świń, jaka będzie się sprawdzać w Polsce, to tucz importowanych prosiąt z innych wyspecjalizowanych w tej dziedzinie krajów UE. Niestety, dzisiaj chyba już wszyscy zauważamy, że tamte słowa powoli stają się faktem – tłumaczyła Pani Ewa.


Wg GUS pogłowie świń ogółem w Polsce spadło w ciągu ostatnich pięciu lat o ponad 28% (18,88 mln sztuk w lipcu 2006 r. do 13,51 mln sztuk w lipcu 2011 r.). Pogłowie loch spadło w tym czasie aż o ponad 36% (1,86 mln w lipcu 2006 r. do 1,18 mln sztuk w lipcu 2011 r.).


W II kwartale 2010 r. pogłowie świń lekko wzrosło, podobnie jak w 2009 r. w tym samym okresie. W lipcu 2010 r. świń było więcej o 6,5% niż w marcu 2010 r., ale już druga połowa 2010 r. i pierwsze miesiące 2011 r. nie pozostawiły żadnych złudzeń! Pogłowie świń ogółem spadło w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy o prawie 12% (14,9 mln w lipcu 2010 r. i 13,1 mln w marcu 2011 r.). W II kwartale 2011 r. powtórzyła się sytuacja sprzed roku; pogłowie świń ogółem znowu lekko wzrosło (o 3,1% w porównaniu do marca 2011 r.). Czy w drugiej połowie 2011 r. pogłowie świń ogółem znowu spadnie o kilka procent i sytuacja powtórzy się tak, jak to było w latach 2009 i 2010? Zobaczymy…


Od kilku lat pogłowie świń w Polsce spada. Natomiast zmiany w strukturze pogłowia zachodzą znacznie wolniej i chyba na razie nic nie wskazuje, że Polska stanie się tuczarnią Europy. Przyjrzyjmy się zmianom w strukturze pogłowia świń w Polsce w okresie ostatniego roku. Wg danych GUS pogłowie w lipcu 2011 r. wynosiło w porównaniu do lipca 2010 r. (w nawiasie procentowy udział w pogłowiu świń ogółem):

·        prosiąt 3,94 mln (29,2%), w lipcu 2010 r. 4,55 mln (30,6%),

·        warchlaków 3,74 mln (27,7%), w lipcu 2010 r. 4,00 mln (26,9%),

·        świń na ubój 4,61 mln (34,1%), w lipcu 2010 r. 4,89 mln (32,9%),

·        loch prośnych 743 tys. (5,5%), w lipcu 2010 r. 862 tys. (5,8%).

Niemniej zmiany w polskiej produkcji świń będą zachodziły nadal; potwierdzają to wpisy forumowiczów na Forum TCh.


Zeus-1
(Wielkopolska) napisał: „U mnie w okolicy mali rolnicy totalnie rezygnują z produkcji (cykl zamknięty). Jako tako przędą producenci nastawieni na tucz (stopniowo wstawiają coraz więcej świń – przerabiają, budują nowe obiekty). Jakoś na razie nie powstają fermy nastawione na produkcję prosiąt, a czy powstaną, czas pokaże”. A Wojciech 1236 (Śląsk) napisał: „U nas ogólnie jest mało producentów wieprzowiny, ale jak już, to tak samo mali masowo likwidują, a duzi nastawieni na tucz stoją w miejscu. Jest kilka ferm produkujących prosiaki i to one obecnie rozwijają się najszybciej, coraz częściej do skali 1000 loch”.


Chcąc nie chcąc, polska produkcja świń została włączona w sferę produkcji wieprzowiny takich krajów, jak Niemcy, Holandia i Dania. Czy to dobrze, czy źle? Na FORUM padło pytanie: Jaką rolę dla polskiego producenta świń przewiduje w swoich planach świński triumwirat Holandia-Dania-Niemcy?


Przytoczmy wypowiedzi niektórych forumowiczów na ten temat. Baraki napisał: „
Pewnie różnie to widzą: Dla Danii Polska jest rynkiem zbytu dla prosiąt i wyrębów, dla Holandii rynkiem zbytu dla prosiąt i tuczników, dla Niemiec rynkiem zbytu dla półtusz i tuczników. Na pewno nie jest w ich interesie, żeby polscy rolnicy utrzymywali lochy w swoich chlewniach”. Zeus-1 dodał: „Mają nadprodukcję i szukają rynków zbytu dla swoich świnek – my jesteśmy blisko i bierzemy wszystko, jak popadnie: prosiaki, tuczniki, półtusze i te elementy półtusz, których tam nikt nie chce”. A stan1069@o2.pl odpowiedział prosto: „Taką rolę, na jaką polski producent sobie pozwoli”.


Szerzej wypowiedział się na FORUM Marek R.: „Holandia i Dania będą produkowały prosięta i warchlaki, bo są w tym dobrzy. Nie będą zwiększali pogłowia tuczników, bo to są małe kraje i środowisko tego nie wytrzyma. Holendrzy najchętniej zrezygnowaliby z produkcji świń i wszystko robią, by ją zmniejszyć. Płacą rolnikom duże odszkodowania za rezygnację z hodowli i zburzenie chlewni do fundamentu. Niemcy mają bardzo nowoczesny system produkcji trzody i z tego nie zrezygnują. Ponadto sami dużo konsumują wieprzowiny. Ale by wybudować nową chlewnię, trzeba przejść przez mękę. Jest wiele landów, gdzie otrzymanie zezwolenia jest praktycznie niemożliwe (np. Dolna Saksonia). Szaleńcy z partii Zielonych robią wszystko, aby rzucić hodowców świń na kolana. Oczekuje się, że po 2013 r. ok. 20-25% hodowców zrezygnuje z produkcji. Ale ona będzie nadal, choć w Niemczech nikt już nie namawia do jej zwiększenia”.


Czy to oznacza, że w Polsce będą jednak tuczone warchlaki, których nie chcą u siebie Holendrzy i Duńczycy, a coraz częściej także obrońcy naturalnego środowiska w Niemczech, i Polska stanie się jednak tuczarnią świń dla Europy?

 

Oprac.: ACONAR

350x470_baner_dsm-firmenich


Młyn paszowy
Trzoda Chlewna - Ogólnopolskie czasopismo dla producentów trzody, zootechników i lekarzy weterynarii
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.