1200x250_baner_duchman
1200x250_baner_topigs
1200x250_baner_miya_gold
biopoint1200
004 AG-PROJEKT 2025-04a

Hyopatolog i samorządowiec

Hyopatolog i samorządowiec

 

Wywiad z lek. wet. Piotrem Matybą – specjalistą z Kleczewa

 

Czy wybór miejsca pracy jako lekarza weterynarii zajmującego się chorobami trzody chlewnej był dla Pana dziełem przypadku czy też może wynikiem przemyślanej decyzji?

 

Ukończyłem studia weterynaryjne na SGGW w Warszawie już blisko 22 lata temu i przez cały czas mojej działalności zawodowej nie zmieniałem miejsca pracy, pozostając na stałe związany z Kleczewem w powiecie konińskim w Wielkopolsce. Trafiłem tutaj jako stypendysta i pracowałem w państwowej służbie weterynaryjnej w PZLZ, a po zmianach demokratycznych prowadzę własną (w budynku wykupionej lecznicy) przychodnię weterynaryjną, cały czas najwięcej uwagi poświęcając problemom związanym z trzodą chlewną.

 

Ponad dwadzieścia lat pracy w jednym regionie to spory bagaż doświadczeń, ale i chyba okazja do pewnych podsumowań?

 

Jest mi chyba dobrze w Kleczewie, bo nigdy nie myślałem o zmianie miejsca pracy a moje doświadczenie pozwala na obserwacje zmian w hodowli i rolnictwie regionu pogranicza wschodniej Wielkopolski i Kujaw z pewnym dystansem i (pewnie pochlebiam sobie) obiektywizmem. Te obserwacje jednoznacznie wskazują na ewidentne zmiany idące w kierunku ścisłej specjalizacji w produkcji zwierzęcej. W moim rejonie działania produkcja trzody chlewnej w sektorze indywidualnym zawsze była na niezłym poziomie, choć mocno rozdrobniona. W chwili obecnej, w sposób niejako automatyczny, dochodzi do koniecznych i uzasadnionych ekonomicznie zmian w kierunku powiększania gospodarstw, zwiększania produkcji, a co za tym idzie, przed hodowcą i lekarzem pojawiają się nowe wyzwania i konieczność ścisłej współpracy. Można by rzec, że lekarz i hodowca wspólnie dojrzewają do nowych sytuacji epizootycznych, żywieniowych i tych związanych z rozrodem. Specjalizacja w weterynarii jest więc koniecznością i na szczęście stała się faktem a wiek XXI jest wiekiem rozwoju wysoko wyspecjalizowanych usług, co podkreślał na jednym z ostatnich wykładów specjalizacyjnych nasz autorytet hyopatologiczny Profesor Zygmunt Pejsak.

 

Istnieje zatem oczywista potrzeba doskonalenia umiejętności i pogłębiania wiedzy zarówno hodowców jak i lekarzy weterynarii?

 

Oczywiście tak, ja sam miałem niewątpliwą przyjemność i zaszczyt być słuchaczem i absolwentem pierwszego kursu specjalizacyjnego chorób trzody chlewnej, który był uwieńczeniem wcześniejszego uczestnictwa w konferencjach i kursach organizowanych przez Pana Profesora Zygmunta Pejsaka. Obok rzetelnej wiedzy hyopatologicznej było to forum wymiany bezcennych dla mnie doświadczeń w gronie lekarzy praktyków, miejsce dyskusji, okazja dla zadzierzgnięcia przyjaźni i nawiązania wielu kontaktów.

 

Z tej wypowiedzi wynika, że ogromne znaczenie miało w Pańskiej pracy zawodowej podjęcie w Instytucie Weterynaryjnym w Puławach studiów podyplomowych z zakresu chorób trzody chlewnej?

 

Nie będzie chyba przesadą, gdy podzielę moje życie zawodowe na dwa etapy; przed i po specjalizacji z zakresu chorób świń, choć to określenie jest chyba za wąskie, powinno się raczej używać terminu „hyopatologia”, bo zakres wiedzy koniecznej dla współczesnego lekarza wykracza daleko poza wiedzę ściśle związaną li tylko z chorobami trzody. Bez widzenia kontekstu, tła żywieniowego warunków dobrostanu zwierząt i bardzo szeroko widzianego rozrodu trzody, lekarz próbujący leczyć stado porusza się po omacku.

 

Jaka jest struktura gospodarstw utrzymujących świnie, w których przyszło Panu pracować?

 

W mojej praktyce spotykam się głównie z gospodarstwami średniej i małej wielkości ze stadami 20-50 loch (współpracuję tylko z dwoma większymi), które w moim odczuciu w znacznej większości dobrze rokują co do przyszłości w branży trzodowej, ponieważ wciąż mają sporo tzw. rezerw produkcyjnych i dają lekarzowi dużą satysfakcję w pracy. Ich podstawowe zalety to duża elastyczność w podejmowaniu decyzji finansowych i technologicznych, podatność na innowacyjność, chęć stałego podnoszenia swojej wiedzy, wreszcie wielka determinacja i „serce” w pracy we własnym gospodarstwie jego właścicieli. Nie bez znaczenia jest też aspekt wpływu na środowisko, w tym wypadku prawie neutralny oraz coraz wyższy poziom dobrostanu w gospodarstwach tej wielkości.

 

Małe jest piękne, chciało by się rzec, ale przecież małe fermy to też problemy?

 

 

Oczywiście, życie lekarza weterynarii nie jest usłane tylko różami i niesie ze sobą szereg problemów, jednak,

W Bieszczadach też są świnie…

W Bieszczadach też są świnie…

 

 

Wywiad z lekarzem weterynarii Januszem Borysławskim – specjalistą chorób świń.

 

 

Panie doktorze, co u podnóża Bieszczadów może robić lekarz weterynarii, specjalista chorób świń?

 

Odpowiedź na to dość przewrotnie postawione pytanie wymaga krótkiego rozwinięcia. Otóż od Strzyżowa, w którym mieszkam i pracuję od 27 lat do „prawdziwych Bieszczadów” jest ponad 100 km, niemniej jednak trudno odmówić zasadności tak postawionemu pytaniu. W sierpniowo-wrześniowym wydaniu magazynu „Trzoda Chlewna” przedstawiona jest mapka obrazująca proces przesuwania się produkcji żywca wieprzowego z południowo-wschodniej części kraju ku północy. Proces ten obserwowany jest od 10 lat.

 

I co będzie za kolejne 10 lat? Może trzeba będzie poddać się procesowi migracyjnemu mieszkańców?

 

Myślę, że aż tak źle nie będzie. Już dzisiaj, w fakcie niewielkiego zagęszczenia ferm trzodowych na tym terenie dostrzegło korzyść wielu hodowców, biznesmenów, a także wielkich korporacji. Znaczne odległości między fermami stanowią naturalną bioasekurację zabezpieczającą przed zawleczeniem chorób zakaźnych, zwłaszcza przenoszonych drogą aerogenną. Także dla miejscowych producentów wieprzowiny rynek ten staje się w miarę atrakcyjny z uwagi na fakt, że wypadają z niego drobni producenci, ale również ci więksi, którzy w integracji z UE dostrzegli dla siebie zagrożenie, a nie szansę.

 

Czy ta naturalna bariera, jaką jest odległość pomiędzy fermami, przekłada się na status zdrowotny miejscowych ferm?

 

Wydaje się, że tak być powinno, ale niestety tak nie jest. Import materiału hodowlanego z różnych zakątków kraju, często z ferm o nieznanym statusie zdrowotnym, nie poparty badaniami laboratoryjnymi wykonanymi bezpośrednio po przywiezieniu, brak właściwie przeprowadzonej kwarantanny i aklimatyzacji spowodował, że mimo korzystnych warunków terytorialnych możemy się „pochwalić” chorobami diagnozowanymi w całym kraju.

 

Co motywowało Pana do podjęcia studiów podyplomowych z zakresu chorób świń?

 

Podjęcie studiów podyplomowych było konsekwencją wcześniejszych kroków. Wiele zawdzięczam koledze ze studiów, lek. wet. Witkowi Haliszczakowi właścicielowi firmy „SAN-VIT” w Gnieźnie. To dzięki Niemu 12 lat temu podjąłem współprace z firmą żywieniową i zająłem się przekładaniem wiedzy teoretycznej z zakresu żywienia na praktykę. A że tylko zdrowe zwierzęta są w stanie w sposób maksymalny wykorzystać swoje genetyczne cechy, musiałem rozszerzyć swoją ofertę o bardziej wyspecjalizowaną wiedzę weterynaryjną. Stąd decyzja o podjęciu Studiów Podyplomowych z Zakresu Chorób Świn w jego III edycji.

 

Które to studia skończył Pan z wyróżnieniem?

 

To prawda, jako jeden z czterech w gronie 54. Po prostu zrządzenie losu sprawiło, że wylosowałem łatwe pytania. Ale myślę, że na wyróżnienie zasłużyli wszyscy uczestnicy studiów, dla których pytania egzaminacyjne nie stanowiły problemu. Niewątpliwie jest to zasługa Kierownika Specjalizacji z zakresu Chorób Świń, prof. Zygmunta Pejsaka. Świetni wykładowcy, wspaniała, koleżeńska atmosfera sprawiła, że na wykładach frekwencja była niemal stuprocentowa, a zakończenie zostało przez nas przyjęte nie z ulgą, że to już wreszcie koniec, a z ubolewaniem, że to niestety koniec. A co najważniejsze ta życzliwa między kolegami atmosfera została przeniesiona na czas wdrażania zdobytej wiedzy w życie. Wielokrotnie zwracałem się o radę do bardziej doświadczonych kolegów i nie zdarzyło się, aby mi jej odmówiono.

 

Jak wygląda struktura gospodarstw na terenie, w którym Pan pracuje?

 

Jest ona bardzo różna. Dominują niewielkie gospodarstwa rodzinne. Ważnym i pozytywnym symptomem jest fakt, że coraz częściej są to gospodarstwa monogatunkowe. Gospodarstwa trzodowe, bo na nich koncentruje się moja uwaga szczególnie, liczą od 10 do 100 macior. Od lipca br. opiekuję się największym gospodarstwem na moim terenie liczącym 230 macior.

 

Czy w tych, niewielkich przecież, gospodarstwach istnieje możliwość sprawdzenia swojej wiedzy i umiejętności zdobytych w czasie specjalizacji?

 

O tak. Choroby świń tak samo dotyczą gospodarstw dużych, jak i małych, a postawienie właściwej diagnozy w sposób zasadniczy ułatwia wdrożenie właściwego postępowania. Wydawać by się mogło, że dobrodziejstwo badań laboratoryjnych, ze względu na cenę, jest zastrzeżone dla dużych gospodarstw. Otóż nie ma tu żadnej reguły. Są małe gospodarstwa, których właściciele zaufali mi dwa lata temu i dziś nie muszę ich przekonywać do celowości pobierania próbek do badań laboratoryjnych.

 

Wiem, że pracuje Pan jednoosobowo. Czy front Pana zawodowych zainteresowań ogranicza się do jednego tylko gatunku, jakim jest trzoda chlewna?

 

Ze względu na specyfikę hodowlaną terenu nie mogę sobie pozwolić na taki rarytas, choć przyznaję, że ten gatunek zabiera mi coraz więcej czasu. Natomiast stwierdzić muszę, że przypomnienie i rozszerzenie, w trakcie studiów podyplomowych, wiedzy z zakresu fizjologii, farmakologii, endokrynologii znakomicie przydaje się w pracy z innymi gatunkami zwierząt.

 

Czy Pana praca ogranicza się tylko do bezpośredniego wizytowania gospodarstw, czy ma ona szerszy zakres?

 

Żeby moje działania były w sposób właściwy odbierane przez hodowców, ci ostatni muszą też posiadać pewien zakres wiedzy. Dlatego staram się organizować spotkania, na które zapraszam przedstawicieli firm paszowych, farmaceutycznych czy produkujących wyposażenie dla ferm. Sam także staram się być na nich aktywny. W sposób właściwy układa się współpraca z Odziałem Rzeszowskim PZHiPTCh „Polus”. Wśród właścicieli ferm zarodowych wzrasta zainteresowanie uzyskaniem certyfikatu zdrowotnego, ponieważ coraz trudniej jest sprzedać materiał zarodowy o nieokreślonej zdrowotności, nie poddawany systematycznej kontroli zdrowotnej.

 

Od stycznia 2006 r. wchodzi w życie prawo zakazujące stosowania antybiotykowych stymulatorów wzrostu w paszach. Jak groźne mogą być tego konsekwencje dla zdrowotności zwierząt?

 

Z pewnością spore, im gorsze będą warunki zoohigieniczne. Jeśli nie będzie przestrzegana zasada cpp-cpp, jeśli nie będzie prowadzona dezynfekcja bieżąca, może to znaczy być albo nie być dla wielu gospodarstw. Osobiście doceniam fakt podjęcia przed 5 laty współpracy z firmą JOSERA mającą 12 letnie doświadczenie w żywieniu zwierząt bez antybiotykowych stymulatorów wzrostu.

 

Co stanowi największą przeszkodę w Pana pracy?

 

Gdybym miał odpowiedzieć krótko to odpowiedź brzmiałaby „kilometry”. Staram się uczestniczyć w spotkaniach, jakie współorganizuje Profesor Pejsak. Niestety „świńskie centrum” to wielkopolska i tam koncentruje się wszystko co tematu świń dotyczy. Niemniej 3-4 razy w roku staram się wykrzesać z siebie odrobinę sił, aby dowiedzieć się u źródła, co w świniach piszczy, a także wymienić poglądy z bardziej doświadczonymi Kolegami.

 

Mieszkając w tak malowniczym regionie kraju, dokąd trzeba się udać, aby wypocząć?

 

Wystarczy z wędką na ryby, nad Wisłok.

 

 

 

(pekol)

Na Pałukach

Na Pałukach

Wywiad z lekarzem weterynarii Markiem Jaworskim – specjalistą chorób świń

 

Jest Pan jednym z kilkudziesięciu specjalistów chorób świń w Polsce. Czy w codziennej praktyce weterynaryjnej zajmuje się Pan wyłącznie trzodą chlewną?

 

Od wielu lat prowadzę w Janowcu Wielkopolskim praktykę weterynaryjną, w której zajmuje się zarówno zwierzętami towarzyszącymi, jak i gospodarskimi. Na początku pracowałem jako kierownik państwowej lecznicy weterynaryjnej, a później jako wolno praktykujący lekarz. Do dziś obsługuję największą fermę trzody chlewnej powiecie żnińskim, stąd moje głębsze zainteresowanie trzoda chlewną.

 

Z jakimi gatunkami zwierząt styka się Pan doktor w swojej pracy najczęściej?

 

W związku z długoletnią tradycją hodowli świń na terenie mojej praktyki zawodowej około 75 % przypadków stanowią wizyty w gospodarstwach hodujących trzodę chlewną. Niemniej jednak, obsługuje również cięższe przypadki zachorowań bydła, spotykam się także z właścicielami psów oraz innych zwierząt towarzyszących z terenu miasta Janowca. Pomoc doraźna, a także interwencje w sprawach nagłych zachorowań, dotyczą zatem praktycznie wszystkich gatunków zwierząt.

 

Na czym polega codzienna praca Pana doktora?

 

Dzień zaczynam od przeglądania zgłoszeń, które wpłynęły do lecznicy, następnie pierwszej kolejności załatwiam przypadki pilne, wymagające natychmiastowej interwencji, a w dalszej kolejności planowe przeglądy oraz wizyty na fermach.

 

Jak wygląda struktura gospodarstw na terenie, w którym Pan pracuje?

 

Moja praktyka obejmuje zarówno gospodarstwa małe, średnie, jak i bardzo duże. Struktura gospodarstw indywidualnych na Pałukach jest bardzo zróżnicowana, od 5 – 500 loch. W związku z dynamicznym rozwojem gospodarstw „przyszłościowych” i wycofywaniem się z produkcji trzody chlewnej gospodarstw „słabo rokujących” jakość pracy lekarza weterynarii uległa zasadniczej zmianie i obecnie musi opierać się przede wszystkim na wdrażaniu profilaktyki, a nie jak dotychczas, głównie terapii.

 

Za jakimi problemami najczęściej borykają się hodowcy trzody chlewnej w fermach, które Pan obsługuje?

 

Największe problemy hodowców trzody chlewnej z terenu mojej działalności to przede wszystkim choroby przewodu pokarmowego, takie jak zespół adenomatozy jelitowej, dyzenteria, kolibakteriozy prosiąt, a także choroby dróg oddechowych oraz różne postacie streptokokozy świń. Hodowcy niejednokrotnie sygnalizują również o istotnych problemach w rozrodzie, stąd też często korzystam z pomocy specjalistów w dziedzinie rozrodu oraz laboratorium diagnostyki weterynaryjnej, które znajduje się w nieodległym Gnieźnie. Współczesny lekarz weterynarii powinien aktywnie uczestniczyć nie tylko w kontrolowaniu i utrzymaniu statusu zdrowotnego stada na właściwym poziomie, ale także w pracach polegających na modernizacji hodowli i usprawnianiu produkcji zwierzęcej, szczególnie w tak „świńskim” regionie jak mój.

 

W jaki sposób kontroluje Pan status zdrowotny zwierząt w obsługiwanych chlewniach?

 

Do monitorowania stanu zdrowotnego zwierząt wykorzystuję wszelkie dostępne metody diagnostyczne, a więc badania kliniczne, badania sekcyjne oraz okresowe badania laboratoryjne. W większości przypadków bieżące badania laboratoryjne niezbędne są do postawienia właściwej diagnozy oraz ustalenia odpowiedniego postępowania. Umożliwiają także znaczne zminimalizowanie strat powodowanych przez nierozpoznane czynniki chorobowe.

 

Diagnostyczne badania laboratoryjne – współczesnemu lekarzowi weterynarii niewątpliwie ułatwiają podjęcie właściwej decyzji. Czy pańscy hodowcy myślą podobnie? Czy chętnie korzystają z możliwości, jakie daje dzisiejsza diagnostyka laboratoryjna?

 

W obecnej sytuacji epizootycznej nie wyobrażam sobie prowadzenia nowoczesnej praktyki weterynaryjnej bez ścisłej współpracy z laboratorium weterynaryjnym. W ostatnim okresie znacznie poprawiła się dostępność do tego rodzaju badań, co w istotny sposób wpłynęło na jakość usług oferowanych przez lekarza weterynarii. Konieczność wykonywania systematycznych badań diagnostycznych spotyka się z coraz większym zrozumieniem u moich hodowców – większość z nich nie kwestionuje celowości wykonywania tego typu badań.

 

Jak postrzega Pan rolę specjalisty chorób świń we współczesnej medycynie weterynaryjnej?

 

Specjalista we współczesnej medycynie weterynaryjnej musi kreować pewien sposób postępowania. Dla hodowcy powinien być przede wszystkim partnerem, który pomoże osiągnąć maksymalne zyski przy minimalnych zakładach finansowych. Aby spełnić oczekiwania hodowcy, specjalista obsługujący fermę trzody chlewnej musi mieć kompletną wiedzę nie tylko z zakresu weterynarii, ale także z dziedziny i technologii produkcji oraz żywienia zwierząt. Specjalista to według mnie lekarz, który poprzez przemyślane i systematyczne monitorowanie stanu zdrowotnego zwierząt umożliwia utrzymanie parametrów produkcyjnych na wysokim i stałym poziomie. Prowadzenie prawidłowej dokumentacji fermy, dokładna analiza warunków hodowli (żywienie, bioasekuracji, pomieszczenia hodowlane) oraz statusu zdrowotnego fermy (badania kliniczne, sekcyjne i laboratoryjne) nie gwarantują jednak sukcesu, jeśli wydawane przez lekarza zalecenia nie spotykają się ze zrozumieniem ze strony właściciela fermy.

 

Czy wiedzę zdobytą w ramach kształcenia podyplomowego można wykorzystać w takiej praktyce weterynaryjnej, jaką Pan prowadzi?

 

Wydaje się, że niezwykle ciężko byłoby podołać problemom współczesnej hodowli bez ścisłej specjalizacji. Wiedzę zdobytą podczas studiów podyplomowych bardzo często wykorzystuję w codziennej praktyce. Niejednokrotnie sięgam do materiałów i skryptów uzyskanych podczas studiów. Pomaga mi to w rozwiązywaniu trudnych problemów, z jakimi borykają się hodowcy będący moimi klientami.

 

Czy współpracuje Pan z innymi lekarzami weterynarii i lecznicami?

 

Często spotykam się z problemami, które stwarzają pewne kłopoty, dlatego prowadzę konsultacje oraz współpracuję z sąsiednimi lecznicami w Żninie i Rogowie.

 

Czy łatwo jest osiągnąć sukces w pracy lekarza weterynarii – specjalisty chorób świń?

 

Sukces pracy terenowej wymaga długich lat praktyki, popartych przede wszystkim szczegółową wiedzą weterynaryjną oraz umiejętnością współpracy z hodowcą – właścicielem fermy i odbiorcą moich usług.

 

 

Co dostarcza Panu najwięcej satysfakcji zawodowej?

Wywiady

 

WYWIADY Z LEKARZAMI WETERYNARII

W Bieszczadach też są świnie – Wywiad z lekarzem weterynarii Januszem Borysławskim – specjalistą chorób świń. »

Na Pałukach – Wywiad z lekarzem weterynarii Markiem Jaworskim – specjalistą chorób świń »

Hyopatolog i samorządowiec – Wywiad z lek. wet. Piotrem Matybą – specjalistą z Kleczewa »

Specjalista od bardzo dużych stad świń – Wywiad z lek. wet. Piotrem Więskiem specjalistą z firmy Poldanor »

Na Ziemi Opolskiej – Wywiad z lekarzem weterynarii Piotrem Krasowskim – specjalistą chorób świń »

Trzoda chlewna – moja pasja zawodowa – Wywiad z doktorem Wojciechem Kempą, specjalistą chorób trzody chlewnej »

Fachowiec ze Śląska – Wywiad z lek. wet. Waldemarem Szczurkiem – Specjalistą Chorób Świń z Prywatnej Praktyki Weterynaryjnej w Łubiu, w powiecie tarnogórskim »

Na pograniczu Kujaw i Pomorza – w zagłębiu produkcji świń – Wywiad z lekarzem weterynarii Jarosławem Wojciechowskim – specjalistą chorób trzody chlewne »

Ze Śląska na Pomorze – Wywiad z lekarzem weterynarii Stanisławem Karbowiakiem – Specjalistą Chorób Świń »

„Dobra” Ziemia Podlaska – wywiad z doktorem Janem Szeretuchą – specjalistą chorób świń i rozrodu zwierząt »

Od zawsze na Kujawach – Wywiad z doktorem Krzysztofem Wilczyńskim – specjalistą chorób świń »

Z Gdyni przez Lublin do Wielkopolski – Wywiad z doktorem Bogdanem Cegiełką – specjalistą chorób świń »

Od zawsze w Wielkopolsce – wywiad z dr n. wet. Marianem Porowskim, specjalistą chorób trzody chlewnej z Lecznicy dla Zwierząt „Animal” w Pobiedziskach »

Od lat zajmuje się świniami – wywiad z dr Iwoną Stankiewicz, specjalistą chorób trzody chlewnej z Lecznicy dla Zwierząt w Olecku »

Między Środą Wielkopolską a Śremem – Wywiad z lekarzem weterynarii Jarosławem Janiakiem – specjalistą chorób świń. »

Na granicy Kielecczyzny i Małopolski – Wywiad z lekarzem weterynarii Stanisławem Pędziwiatrem – specjalistą chorób świń »

Na Kaszubach – Wywiad z lekarzem weterynarii Dariuszem Wajerem – specjalistą chorób świń oraz higieny pasz i prewencji weterynaryjnej. »

 Na południu Wielkopolski – Wywiad z lekarzem weterynarii Karolem Krzyśków – specjalistą chorób świń. 

 

350x470_baner_dsm-firmenich
350x470_baner_dsm-firmenich



biopoint1200
1200x250_baner_duchman
1200x250_baner_pig_at
template (2)
1200x250_baner_topigs
1200x250_baner_miya_gold
Trzoda Chlewna - Ogólnopolskie czasopismo dla producentów trzody, zootechników i lekarzy weterynarii
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.