Nie śpij, bo cię odsadzą, czyli jak i kiedy odsadzać prosięta?
Na dużej fermie zarządzanie produkcją jest kluczową sprawą. W tym artykule znajdziesz cenne wskazówki, dzięki którym ograniczysz ryzyko popełnienia błędów.
Świnia gniazdownikiem jest?
W biologii gatunki zwierząt dzielimy na takie, których młode od razu dają sobie radę po przyjściu na świat, widzą, umieją się poruszać i jeść o własnych siłach i którym rodzice – choć to jest duże nadużycie – nie są już potrzebni. Po narodzinach są od razu gotowe do życia, ale w rzeczywistości uczą się od rodziców właściwego zachowania, żeby prawdopodobieństwo ich przetrwania było większe. Nazywamy je zagniazdownikami, a z kolei u gniazdowników młode rodzą się ślepe, nagie, niezdolne do samodzielnego życia, gdyż potrzebują przez jakiś czas przebywać w gnieździe, w którym zdążą się wykształcić przed samodzielnym życiem. Takie rozgraniczenie jest popularne u ptaków, ale u ssaków doskonały przykład stanowią np. zając – zagniazdownik (od razu śmiga po polach) i królik – typowy gniazdownik, nie potrafi sam przetrwać. Świnia jest gdzieś pośrodku, prosięta same biegają po porodzie, nie są ślepe, potrafią pić mleko – siarę, ale bez mamy lochy same nie przetrwają. Nie zdobędą pożywienia i prawdopodobnie zamarzną. A właściwie nie przetrwają bez człowieka – hodowcy, który utrzymuje przecież lochy w warunkach kontrolowanych i na fermie wielkoprzemysłowej żadna locha nie zbuduje sobie ciepłego gniazda. Pomagamy im więc lampami grzewczymi, matami – legowiskiem dla osesków i innymi działaniami, żeby wspomóc relację locha-prosięta, która jest szczególna. Gdy patrzysz na wiele kojców porodowych w jednym budynku, to w każdym przebywa jakaś locha z prosiętami, ale każdy z nich to oddzielna i unikalna historia. W każdym tworzą się inne relacje. Prosięta ustawiają hierarchię na określonej powierzchni, bo jest to zgodne z ich biologią, ale każda locha potrafi rozpoznać wszystkie swoje prosięta, po ich odgłosach, a według badań, każde z młodych otrzymuje od swojej matki jakby swoje imię, po którym je wzywa (w swoim chrumkającym języku). Dlatego pojawiają się problemy z odsadzaniem i mieszaniem prosiąt (walki), przenoszeniem prosiąt do innej lochy (odrzucenie oseska, walka o sutek przy wymieniu), na które musisz zwracać uwagę. Zatem ustaliliśmy, że każda ferma potrzebuje specjalistycznej porodówki, w których młode świnie będą mogły przystosować się do dalszego życia. Im lepiej i szybciej tego dokonają, tym lepiej dla kieszeni hodowcy, a taki bodziec działa najlepiej. Dochodzimy więc do momentu odsadzenia małych świń od ich matek, to ważny proces, który warunkuje wszystko.
Nie śpij, bo cię okradną
Było kiedyś takie powiedzenie, prawda? Jeśli ktoś zasnął w pociągu lub na dworcu, to czasem obudził się bez portfela w kieszeni. Prosięta też potrafią spać kamiennym snem i nie zdają sobie sprawy, że zaraz będą odebrane i znajdą się w innym środowisku. Spotykałem się z przypadkami, że prosięta – pomimo hałasu i rejwachu wokół – spały tak mocno, że były kompletnie bezwładne i nie dawały znaku życia. Obsługa porodówek była nawet skłonna umieścić je w pojemnikach na nieżywe zwierzęta, tak mocno spały! Można więc przerobić to powiedzenie na: „nie śpij, bo cię odsadzą”. W zasadzie wszystko jedno czy najpierw odsadzamy prosięta od loch, a potem zganiamy lochy na sektor krycia, czy też odwrotnie – najpierw odsadzamy lochy, a na końcu zganiamy całą masę prosiąt na pokład samochodu lub przeganiamy do odchowalni. Wszystko zależy od uwarunkowań technicznych i przyzwyczajeń załogi. W mojej praktyce miałem głównie do czynienia z tym drugim modelem, czyli najpierw przeganialiśmy lochy, a prosięta zostawały w kojcach same. Nie wiem czy były zadowolone w myśl innego powiedzenia: „chata wolna, starych nie ma, będzie bal”? Raczej nie. Prosięta z poszczególnych kojców mieszały się (unosiliśmy przegrody wewnętrzne) i zapoznawały się ze światem zewnętrznym i z innymi swoimi pobratymcami, których do tej pory tylko słyszały. To naprawdę bardzo stresujący moment w życiu prosiąt, jednak nie ma wyjścia i nic już na to nie poradzimy, ale możemy zachować spokój. Przy przegonce prosiąt uważaj na to, co dzieje się wokół, bo możesz potknąć się o szalejące wokół prosięta, które jak pociski Patriot przelatują przez kojce i możesz wybić sobie o nie zęby. Widywałem też „latające prosiaki”, które dla skrócenia drogi były po prostu rzucane i szybowały kilka metrów w kierunku wyjścia. Stanowczo odradzam taki proceder, bo nieźle się przy tym miotaniu spocisz, a poza tym może to być niebezpieczne. Pewnego dnia w Stanach dostałem takim fruwającym prosięciem w głowę, które wyrzucone było jak z katapulty przez silne ramiona Erwina. Czułem się tak jakbym dostał butelką w łeb na meczu Lecha z Legią, a dodatkowo prosię omal nie wydrapało mi oczu swoimi ostrymi raciczkami. Jeśli operacja pozbycia się loch jest trudna technicznie do wykonania i trzeba lochy cofać zamiast pozwolić im iść do przodu lub zawracać, żeby wyszły z kojca, lepiej pozbyć się jednak najpierw prosiąt. Tak z kolei robiliśmy na fermie w Irlandii. Lochy bez swojego potomstwa będą spokojniejsze i podczas szarpania się z nimi w procesie „wymeldowania ich z dotychczasowej miejscówki” nie przygnieciemy żadnego oseska, a locha może nas nie ugryzie (co z oczu, to z serca). Ale bywały też i inne niespodzianki jak śpiący w najlepsze w samym środku kojca Eugene. Po prostu wieczorem wtargnął na porodówkę (w USA nikt ich po godzinach pracy nie pilnuje), gdy po raz kolejny żona wyrzuciła go z domu, i położył się spać do pustego kojca (zostawionego na mamki) i miał ciepło. Też tak mocno spał, że nie słyszał nas, gdy wokół niego ganialiśmy kilka tysięcy prosiąt!
Jak odsadzić właściwe prosięta?
W naszym kraju najwcześniej można odsadzić prosięta w wieku 21 dni, ale z reguły minimalny wiek to 26 dni. Można mieć wówczas pewność, że mają one odpowiednią wagę (minimum 6 kg) i kondycję, że same przetrwają jak przystało na zagniazdownika. Największe fermy działają w oparciu o grupy technologiczne tworzone co tydzień, zatem porodówki zapełnione są prosiętami w różnym wieku (oproszenia przebiegają w zasadzie na bieżąco) i na pierwszy rzut oka trudno się połapać, które z nich i w jakiej ilości powinny być odsadzone? Zajmiemy się tutaj metodą odsadzania osesków od strony prosiąt, a nie z punktu widzenia loch, choć oba systemy są ze sobą powiązane. Wyobraźmy sobie sytuację, że zjadłeś właśnie syte śniadanko i leżysz sobie z gazetą na brzuchu, a tu nagle dzwoni telefon i ostrym sygnałem rozdziera ciszę oraz burzy twoją sielankę. Jest nieustępliwy, bezczelnie dzwoni i dzwoni.
– Kto to do cholery jest? – myślisz sobie. Potem analizujesz drobiazgowo: „żona jest przecież w pracy, więc nie dzwoni teraz z listą życzeń… kochanka?… eee… nie, za wcześnie… jeszcze jest w Kołobrzegu na wczasach. Provident? – przecież ostatnio spłaciłem dwie raty… a może komornik?” – aż ciarki przechodzą ci po plecach, ale w końcu jednak podnosisz słuchawkę i dowiadujesz się, że za 3 godziny przyjeżdża TIR po prosięta. Ma być 500 prosiąt gotowych do wysyłki, a ty jesteś w proszku! Zapomniałeś! I jak teraz szybko wybrnąć z sytuacji? Jak wytrzasnąć taki plan natychmiast? Przede wszystkim musisz dobrze zdiagnozować właściwą drogę na porodówkę, w której proszą się aktualnie lochy, a więc gdzie są twoje najmłodsze prosięta? Z reguły wszyscy na fermie wiedzą, gdzie są najmniejsze oseski, a więc gdy już się tam znajdziesz, spójrz w kierunku kolejnego odsadzenia i przejdź do przodu. Tuż przed komorą, gdzie teraz odbywają się porody, będą właśnie najstarsze prosięta czekające na odsadzenie. Ewentualnie mogą być jeszcze lochy wysokoprośne i oczekujące na poród. Nie zrażaj się tym, pomiń je i za chwilę odnajdziesz właściwy sektor z prosiętami. Na dobrej fermie, gdzie wszystko jest dobrze poukładane komory najmłodszych i najstarszych są obok siebie (traktuję układ porodówek jako zamkniętą całość, naczynia połączone, głowa pożera własny ogon, czyli proszące się lochy wypierają z porodówki te karmiące). Może wydać się tobie to śmieszne, ale wierz mi, że ludzie często nie mogą się połapać, gdzie są najmłodsze, a gdzie najstarsze prosięta, jeśli nie pracują codziennie w tych sektorach. To jest dla nich czarna magia!
I co dalej z tymi prosiętami?
Najlepiej zastosować kalendarz numeryczny 365-dniowy (może być wielokrotność np. 1000-dniowy), czyli numerujesz sobie kalendarz, wszystkie dni po kolei, od 1 stycznia do 31 grudnia. Załóżmy, że mamy dziś 30 sierpnia (dzień transportu lub sprzedaży), co w ujęciu numerycznym będzie 242 dniem w danym roku. Robimy tak dlatego, żeby móc szybko przeprowadzać niezbędne nam obliczenia bez analizowania pełnych dat. Jeśli wiek odsadzenia ma wynieść 26 dni, to robisz proste wyliczenie: 242 – 26 = 216. Według kalendarza zobaczysz, że jest to 5 sierpnia, musisz zatem odszukać, w którym miejscu twojej porodówki znajdują się prosięta urodzone w tym dniu i w ten sposób ustalisz, gdzie powinieneś zacząć? Musisz więc dysponować kartami produkcyjnymi z pełnymi zapiskami co, kiedy i jak lub jakimiś danymi, żeby móc tego dokonać. Powinieneś więc odsadzić wszystkie prosięta zaczynając od tej daty (są idealnie w 26-tym dniu życia) i podążać w kierunku komory z porodami (te prosięta są starsze i mają powyżej 26 dni, bo urodziły się przed 5 sierpnia). Zatem wszystkie kwilące stwory będące w tej strefie powinny być odsadzone. Najlepiej policzyć je wszystkie dokładnie w interesujących nas kojcach porodowych albo liczyć szybko tylko mioty i robić sobie kreseczki. Jedna kreseczka = 1 miot = średnia liczba odsadzanych prosiąt od jednej lochy (do tej pory) na fermie, czyli jeśli przemnożysz liczbę kreseczek przez tą średnią, to możesz szybko oszacować liczbę prosiąt, jaką masz do dyspozycji. Jeśli miało być 500 prosiąt, a wyszło trochę więcej, to zacznij odsadzać od najstarszych, czyli od tych, które są tuż przed komorą, gdzie aktualnie trwają porody, tak długo, aż otrzymasz wymaganą liczbę. W żadnym razie, bez poważnego powodu, nie możesz jednak przekroczyć naszej linii demarkacyjnej ustalonej na dniu 5 sierpnia (bo za nią będą młodsze sztuki urodzone 6 sierpnia, 7 sierpnia itd.). Ale jeżeli będzie tych prosiąt za mało, to możesz zapuścić się za tę linię i dobrać brakującą liczbę z puli młodszych zwierząt. Najlepiej zabierać całe mioty największych prosiąt, chyba że chodzi o kilka sztuk, to możesz wybrać po prostu największe osobniki z poszczególnych miotów z komory porodówki z młodszymi prosiętami. W ten sposób sprzedasz wszystkie prosięta, które tego wymagały. Dopuszczalne jest również pomijanie miotów z małymi, słabymi prosiętami, które pomimo wieku nie są jeszcze okazałe. Można dać im kilka dni więcej przy sutkach ich mamy, a w zamian wybrać dorodne, ale młodsze sztuki. Nie przesadzaj jednak z taką opcją, bo po jakimś czasie nazbiera się tobie cały samochód charłaków. Prosięta z wartością zerową najlepiej od razu poddać eutanazji i dbać o dobrą jakość miotów. Możesz również przejrzeć prosięta w drugim kierunku (tych urodzonych po 5 sierpnia – młodszych), a więc na tej samej zasadzie spisać sobie liczbę miotów urodzonych w każdym dniu i w ten sam sposób ustalisz dostępne ilości prosiąt (według dat porodów) do odsadzenia na najbliższe trzy tygodnie. Dodając do ich dat urodzenia 26 dni, mniej więcej ustalisz sobie daty kolejnych odsadzeń prosiąt i ile ich będzie (pamiętaj, żeby przy szacowaniu ilości na przyszłość uwzględnić aktualną tygodniową śmiertelność przedodsadzeniową – odjąć z dostępnej puli). Na koniec taka uwaga: choć cały proces odsadzania robi się w takim wypadku na fizycznej liczbie prosiąt, które realnie są na fermie, na końcu sprawdź czy będziesz dysponować odpowiednią do twojego celu krycia liczbą odsadzonych loch. Jeśli jest ich zbyt dużo w danym tygodniu lub za mało, musisz znów skorygować odsadzane mioty prosiąt i albo zostawić część jeszcze przy lochach, albo zwiększyć liczbę odsadzanych osesków (będą wtedy młodsze niż 26 dni), żeby uwolnić więcej loch, bo musisz zapewnić cel krycia. I teraz dochodzimy do najważniejszej kwestii, którą musisz opanować jako manager, czyli do…
…grafiku odsadzeń prosiąt
Dosłownie decyduje on o funkcjonowaniu fermy i szybko określa jej efektywność. Tutaj krzyżuje się ze sobą wiele ważnych kwestii. Z jednej strony presja ze strony ciężarnych loch w sektorze rozrodu, które muszą za chwilę udać się do kojców porodowych (potrzebujesz znaleźć pierwszą najbliższą datę przewidywanego porodu (standard to: data krycia + 115 dni), gdzie przebywają i ile ich jest, a potem wykaz liczby loch, które mają prosić się w kolejnych dniach. Trzeba je umieścić w kojcach porodowych, bo nie mogą oprosić się w kojcach w sektora rozrodu. Z drugiej strony, ile loch musisz odsadzić, żeby zrobić miejsce dla kolejnych i czy ta liczba wystarczy, żeby zrealizować cel krycia w bieżącym tygodniu i kolejnym? Na sam koniec ile prosiąt odsadzisz (liczba miotów × średnia liczba prosiąt) i w jakim wieku oraz wadze? Możesz obserwować wszystkie te parametry w jednym miejscu i modyfikować działanie, jeśli coś idzie niezgodnie z planem. Można też wyrównywać grupy, czyli odsadzać w miarę takie same ilości loch w danym tygodniu. Jeśli system nie będzie działać prawidłowo, to możesz zaobserwować następujące problemy:
– lochy proszą się na rozrodzie zanim zostaną umieszczone w porodówce,
– lochy czekają na poród tydzień i dłużej już w kojcach porodowych (nieproduktywne kojce) lub mają mniej niż jeden dzień na rozwiązanie,
– odsadzasz zbyt małą albo zbyt dużą liczbę loch i są zakłócenia w kryciu,
– prosięta są zbyt małe i z niedowagą (druga opcja, że są zbyt ciężkie raczej nie wchodzi w grę),
– brakuje ci prosiąt, bo odsadzasz je za szybko i nadejdzie tydzień, że nie będzie ani jednego dobrego do odsadzenia – rozregulowanie systemu,
Ogólnie, żeby wszystko działało wg założeń, zapamiętaj sobie wzór (dla ferm z grupami tygodniowymi):
Liczba dostępnych miejsc porodowych na fermie × 7 (dni)
—————————————————————————- = Liczba loch do oproszenia
Czas mycia kojca (1-2 dni) + wiek odsadzenia (26 dni)
Będzie to liczba, jaką powinna prosić się co tydzień, a jeśli skorygujesz to o wskaźnik oproszenia (wskaźnik zapłodnienia + utrzymania ciąży w okresie 5-16 tygodni ciąży), to otrzymasz liczbę loch do krycia.
Jeśli zastosujesz ten wzór w praktyce, możesz spać spokojnie i nie martwić się o odsadzenie. W szkole podstawowej pani nauczycielka zawsze nam mówiła, że dobrze przygotowany uczeń obudzony w środku nocy i zapytany o cokolwiek potrafi udzielić odpowiedzi minimum na trójkę z plusem, nigdy nie dostanie jedynki i nie będzie zaskoczony. A więc śpij spokojnie, jeśli nagle cię odsadzą, to i tak wszystko będzie w porządku.
Piotr Włódarczak