skiold

Takie rzeczy to tylko na fermie, czyli jak Kmicic w „Potopie”

Ponieważ nasza rzeczywistość nie jest dzisiaj zbyt wesoła, dlatego zamiast szczegółów i liczb, które mało kto lubi, postanowiłem opisać trochę problemy z kadrą na fermie i wspomnieć ku pamięci, a także ku pokrzepieniu serc, jak śmieszne sytuacje zdarzały się na fermach.

Trzeba być jak Kmicic w „Potopie”

Mam nadzieję, że każdy z nas doskonale pamięta trylogię napisaną przez Henryka Sienkiewicza dla pokrzepienia serc naszych rodaków żyjących pod jarzmem zaborów. I podkreślę, że pod jarzmem prawdziwych zaborców, do których nie należy Unia Europejska, jak się niektórym wydaje. Przyznaję, że jest wiele problemów do ogarnięcia i niesprawiedliwości, ale ci, co strzępią sobie język na różnych forach, że Unia to, Unia tamto, że wolą Putina, nie wiedzą chyba, jak naprawdę wyglądał nasz kraj przed wejściem do Unii i jaka to była Bonanza i szarzyzna? Im się wydaje, że Polska wyglądała tak jak teraz od zawsze. Teraz jest tylu dziwnych ludzi, populistów kłapiących językiem, żeby wytłumaczyć swoją obecność na świecie, że nie dziwię się, że te zabory miały właśnie miejsce – w dużej mierze z głupoty Polaków.

Wracając więc do tematyki, pierwszą częścią zekranizowaną przez nasz rodzimy przemysł filmowy był nakręcony w latach 70. z dużym rozmachem „Potop”. Jest to całkiem niezły film, bo po pierwsze nie gra w nim Cezary Pazura ani Boguś Linda, a naszych kultowych aktorów obsadzonych w głównych rolach takich jak Gołas, Łomnicki, Olbrychski, Braunek i innych można sobie obejrzeć w wersji: „młodzi i piękni”. Nie będę opowiadać fabuły filmu, ale jest w nim taki epizod, gdy Kmicic otrzymał pod komendę grupę tureckich ordyńców, z którymi przyszło mu walczyć z armią szwedzką w walkach podjazdowych.

Szwecja wtedy nudziła się bardzo w swoim domu, nie miała co robić i najechała ziemie Rzeczypospolitej. Przy okazji Skandynawowie nakradli w Polsce mnóstwo cennych rzeczy, w tym mebli wszelakich, które do dziś można znaleźć w domach obecnych Szwedów i które skupuje mój kuzyn zajmujący się od lat branżą meblową i renowacją. Również Turcy – od samego początku – chcieli kraść i gwałcić, a nie walczyć u boku króla Polski, bo to ich nie interesowało. Kmicic szybko sprowadził ich na ziemię i zmusił do pełnej współpracy. Gdy się porozumieli, ich banda stosująca wojnę partyzancką, którą kąsali Szwedów, okazała się najlepszą formacją w armii polskiej.

I tak samo może być z Tobą i Twoją załogą. Ludzie najmowani do pracy na fermie loch są bardzo ważnym ogniwem tego biznesu i muszą w pełni go rozumieć, aby móc systematycznie wykonywać swoją codzienną pracę. Jeśli ich wysiłek będzie wsparty przez Twoje prawidłowe i rozumne zarządzanie i monitoring sytuacji, wtedy macie szansę na sukces, by być najlepszym zespołem. Tak osiąga się wysokie wyniki, dogadując się ze swoją załogą, która często ma odmienne cele niż Ty i żaden wspaniały specyfik reklamowany przez licznych producentów tego nie zastąpi.

Przy okazji dodam, że Twoi ludzie – pracownicy na fermie nie powinni być popychadłami, którzy mechanicznie i bezrozumnie wykonują swoje czynności, ponieważ Ty tłamsisz ich i narzucasz swoje zdanie. Dobry szef umie ich słuchać i spowodować, aby oni poczuli się ważni, potrzebni i doceniani. Wtedy będą prawdziwą crew.

dalsza część pod reklamą

Kmicic i jego ordyńcy – potrzebny przywódca

Po selekcji pozwól działać pracownikom

W tym obszarze kadra ma szczególnie ważne znaczenie

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Gdy zaczynałem pracę w Karolinie Północnej, to rozpoczynałem ją na samym dole, myjąc karcherem różne brudy, prowadziłem knura na smyczy podczas wyszukiwania rui, przeganiałem maciory, a więc nie robiłem z pozoru nic ważnego. Jednak moje proste czynności były składową częścią sukcesu całej naszej fermy i mój szef – Afroamerykanin musiał umieć do mnie dotrzeć. Po pół roku pracy i zrobieniu kilku wewnętrznych certyfikatów ze znajomości procedur na fermie i zarządzania nią, to ja nagle awansowałem, co mnie również zaskoczyło i zostałem szefem kilku chłopaków na „departamencie” rozrodu.

Wszyscy byli Afroamerykanami o innej i dziwnej kulturze, sposobie bycia oraz mentalności. Wtedy naprawdę poczułem się jak Kmicic, który dostał swoich egzotycznych ordyńców. Przede wszystkim starałem się wydawać im proste i zrozumiałe polecenia, każda wspaniała idea lub procedura padnie na pysk, jeśli będzie zbyt skomplikowana i zignorowana przez załogę. W końcu to oni muszą ją wykonać i wcielić nasze pomysły w życie. Dlatego pisałem moje polecenia na tablicy, aby wszyscy zrozumieli mój dziwny angielski, nie kłóciłem się z nimi i nie wyzywałem ich. Po prostu nie zaczynałem wojny, której nie potrafiłbym wygrać. Gdyby oni zaczęli zasypywać mnie swoimi bluzgami, to ja nawet nie byłbym w stanie ich zrozumieć, a co dopiero na nie odpowiedzieć? Jeśli potraktujesz ich partnersko, to z czasem to się opłaci, bo gdy zajdzie taka potrzeba, to Twoja crew zostanie dłużej i wykona swoją pracę bez szemrania. A w razie zaistnienia problemu sama postara się pomyśleć i go rozwiązać.

Musisz jednak pamiętać, że to Ty jesteś szefem i gdy załoga sobie nie radzi, musisz umieć ukierunkować pracowników na to, co mają robić. Aby móc działać ze swoimi ludźmi na zasadzie partnerskiej, musisz odpowiednio ich sobie dobierać i szukać takich, którzy potrafią znaleźć się w sytuacji i efektywnie pracować, gdy trzeba i żartować, a nawet obijać się przez chwilę, gdy można. To wszystko w celu przełamania zabójczej codziennej rutyny.

Ale kradną skurczybyki!

Wiadomo, że największą zmorą statystycznego pracownika lub tzw. fachowca jest pijaństwo i skłonność do przywłaszczania sobie cudzego mienia. Z tym procederem w produkcji trzody chlewnej zapoznałem się dość wcześnie, bo już na praktyce produkcyjnej w PGR. Było to pewnego dnia podczas sianokosów, gdy spędzałem czas z moim kierownikiem zwanym przez nas potocznie „Arabem”.

Miał trochę ciemniejszą skórę i długą spiczastą brodę, jeździł ruskim łazikiem i uwielbiał hasać nim po polach. Czasem miał nawet taką fantazję, że rozpędzonym autem wjeżdżał w kopczyki siana na polu, gdyż uwielbiał rozbijać je maską samochodu i patrzeć jak siano fruwa wokół, gdy tymczasem on z impetem mknął dalej. Jednego razu wydarzyło się jednak coś dziwnego. Mianowicie „Arab” wziął kurs na kolejną kupę siana i dodając gazu z łoskotem w nią uderzył, tak jak zwykle. Nagle samochód stanął w miejscu, wbił się po prostu w kopczyk i utknął, przednia szyba rozbiła się w pył, tak samo reflektory na przedzie łazika, który pogiął się jak przy uderzeniu w mur. Huk był niemiłosierny i dobrze, że „Arab” miał zapięte pasy, bo poszybowałby piękną parabolą w kierunku ziemi wybijając sobie zęby. Ja na szczęście obserwowałem wszystko z boku. Po chwili kierownik doszedł do siebie, ogarnął się i wysiadł, żeby obejrzeć co się stało? Okazało się, że w sianie, wewnątrz kopca, ukryte były worki z paszą dla tuczników, ktoś musiał je tam sobie schować, aby w nocy przyjechać po swój łup. Złodzieje nie przewidzieli tylko zwariowanej szarży „Araba”, który zdemaskował ich kanał przerzutowy, otrząsnął się szybko po zderzeniu, podrapał się po brodzie i powiedział do mnie (gdy się zbliżyłem):
– Ale kradną s….syny! Co za ordyńcy!

Prosiaki prywatne są zawsze lepsze od państwowych

Obsługa chlewni przychodziła do pracy ubrana w grube kufajki, co w sumie nie powinno wydawać się dziwne, jednak mieliśmy wówczas lato! Dziwiłem się, że pomimo upałów, zakładają te ciężkie kurtki i pocą się w nich niemiłosiernie, ale szybko przestałem się temu dziwić, gdy pracownicy oznajmili mi, że pod kurtką mają zawieszone rulony z paszą. Paszę ładowali w pończochy i w ten sposób powstawało coś na kształt kiełbasy, którą wywozili pod ubraniem, na rowerze przez bramę. Kurcze, jak za czasów wojny i przemytu kaszanki, Polacy to jednak naród partyzantów! Ponieważ pracownicy PGR-u dostawali małe prosięta w tak zwanym deputacie, po jakimś czasie pomysł z paszą został udoskonalony, bo zamiast codziennie wywozić paszę i ryzykować wpadkę na bramie, pracownicy przemycali swoje małe świnki i wpuszczali je do tuczarni wraz z innymi – „państwowymi”. Hasały sobie i żarły paszę przez kilka miesięcy, a gdy nadszedł ich czas, to dostawały w łeb i przerzucano je przez płot na drugą stronę, skąd były podejmowane przez wspólników. Cała akcja też była dość skomplikowana technicznie, ale odbywała się tylko 1-2 razy w roku, a więc ryzyko było mniejsze. Dodatkowo mogli sobie wybrać najdorodniejsze sztuki, bo ich zdaniem takie właśnie okazy należały do nich, bo tylko te „państwowe” były zawsze chude i kiepskie. „Taka jest właśnie różnica między mieniem państwowym, a prywatnym” – mawiali. Nie dziwię się, że padły PGR-y.

Rządy Cygana

Po jakimś czasie rządy na chlewni objął niejaki „Cygan”, który był trochę niezrównoważonym klientem polskiego wydziału penitencjarnego i państwowy zootechnik bał się go jak rozjuszonego knura, w związku z czym omijał chlewnie szerokim łukiem. „Cygan” został zesłany do pracy na chlewni przez „Araba”, ponieważ nie sprawdził się w roli operatora ogromnego zestawu orającego. Kierownik nakazał mu zdanie maszyny i udanie się do chlewni. Udało się tego dokonać dopiero na trzeci dzień po wydaniu polecenia służbowego, ponieważ w pierwszym „Cygan” obraził się i wyrwał kierownicę ze swojej kabiny i poszedł z nią do domu, żeby nikt obcy nie panoszył się na jego siedzeniu. Na drugi dzień zaostrzył swój protest i zaorał małą rzeczkę płynącą niedaleko bloków. Woda szybko zmieniła kierunek i popłynęła w kierunku wsi zalewając piwnice w blokach. To dolało oliwy do ognia, bo mieszkanki były już dostatecznie mocno zdenerwowane faktem, że pilot „Antka” fruwał sobie nad pobliskimi polami i wypuszczał saletrę potasową. Czerwony pył pokrył wszystkie suszące się na sznurach białe prześcieradła, pościele i gacie mieszkanek wsi. Sytuacja zrobiła się dość gorąca i interweniować musieli chłopcy z Milicji Obywatelskiej. Praca z „Cyganem” układała się nam potem dość dobrze, dwa razy dziennie karmiliśmy tysiące tuczników nosząc setki ciężkich worków z paszą na ramieniu i sypiąc ją do koryt. To znaczy my nosiliśmy, studenci, bo „Cygan” stał na kupie worków i ordynował nami, jak generał podczas bitwy swoimi pułkami, tylko buławy mu brakowało. Dzięki temu jednak nabyłem niezbędnej tężyzny fizycznej. Wspólnie poiliśmy też nasze świnie wywarem gorzelnianym, a gdy dostały za dużą dawkę, spiły się na umór, co „Cyganowi” się bardzo podobało, bo wtedy upodobniały się do niego. Gdy tak leżały spite na podłodze kojców, wjeżdżaliśmy nagle rowerami do chlewni i z impetem jeździliśmy wzdłuż ganku paszowego nadużywając dzwonków. Podchmielone tuczniki zrywały się z podłogi i pomimo że miały cztery kończyny trudno im było ustać na nogach. Biedne świnki, kac je pewnie męczył, miały problemy z dostaniem się do poideł, żeby ukoić pragnienie, a my je stresowaliśmy. W ten sposób obniżaliśmy przyrosty tuczników w Polsce Ludowej. Więc co Ty chcesz człowieku? Tak właśnie wyglądała Polska przed wejściem do Unii.

Nietypowa deratyzacja na chlewni

Fajna zabawa była z polowaniem na szczury przy użyciu wyspecjalizowanych psów „Cygana” rasy kundel, które warowały godzinami nad wszelkimi dziurami w ganku paszowym i czekały na wyskakujące gryzonie. Oczywiście one nie za bardzo chciały wyskakiwać, ale gdy przez pół godziny wlewaliśmy wodę za pomocą szlaucha do stwierdzonej dziury w podłodze, to nie miały wyjścia. Pieski „Cygana” chwytały je w locie i jednym kłapnięciem szczęki unicestwiały ich kręgosłupy. I taka oto zabawa, a właściwie walka o byt odbywała się w naszych komunistycznych chlewniach.

Wnioski końcowe

W opisanych powyżej sytuacjach mieliśmy do czynienia z pomysłowością pracowników fermy, ale nie do końca o taką inwencję nam chodzi, a raczej trzeba umieć nad nią zapanować i skierować ją w pożądanym kierunku. W mojej praktyce spotykałem ludków, którzy mieli schowane flaszeczki wódki we wlotach, które przez to się nie domykały, a była ostra zima i świnki wokół marzły. Byli też tacy wspaniali inseminatorzy, którzy butelkę wódki ukryli w pojemniku na nasienie i raczyli się nią podczas procesu inseminacji. W końcu wpadli, bo po wypiciu połowy zawartości litrowej butelki inseminowali wciąż tę samą loszkę i robili to przez godzinę! O biedne zwierzę… a może się loszce podobał taki obrót rzeczy? Hmm… tego nie wiemy, ale lepiej unikać tego typu pracowników.

Poważnym przedsięwzięciem jest zatem proces naboru i selekcji pracowników na naszą fermę i procedura ich wdrożenia.

Naprawdę nie jest łatwo znaleźć kogoś sensownego do pracy na fermie, często przychodzą osobnicy, którzy nigdy nie pracowali ze zwierzętami, taksówkarze, budowlańcy, marynarze, byli pracownicy zakładów karnych, wojskowi, pracownicy „Estrady” organizującej koncerty… i wszyscy oni garną się do tej roboty, a Ty musisz ich wytrenować i nauczyć, jak najprostszymi metodami osiągać wysokie wyniki produkcyjne. Podobne problemy miałem w Stanach Zjednoczonych, gdzie wciąż brakowało nam ludzi do pracy, głównie na porodówkach i zawsze mieliśmy 1-2 wolne etaty do obsadzenia. Wszyscy bali się przekładania tych małych prosiąt, robienia mamek, czego doświadczyłem też w Irlandii. Mój szef – manager Robert Carter postanowił raz, że uzupełni nasze potrzeby kadrowe i rozpoczął nabór kandydatów do pracy na fermie. W USA była taka zasada, że każdy potencjalny pracownik mógł przyjść na fermę i spędzić na niej jeden dzień, aby zorientować się czy taka praca będzie mu pasować. Z reguły ktoś z managementu fermy oprowadzał kandydata po fermie, zajmował się nim i pokazywał najważniejsze czynności. Mój szef był na to zbyt leniwy, aby robić takie rzeczy, wolał siedzieć w swoim kantorku i zajadać kurczaka, a potem kłócić się przez telefon ze swoją byłą żoną. Twierdził, że nikt tak na świecie nie podnosi mu ciśnienia w 50 sekund jak jego była. Scedował zatem tę czynność na mnie i to ja musiałem oprowadzać kandydatów. Niestety nie miałem dobrych efektów. O tym, co z tego wyszło, opowiem następnym razem.


Kopczyki siana do rozwalania łazikiem

Łazik po zderzeniu z paszą w sianie

Piotr Włódarczak

luty/2025 

Więcej

Zmiana definicji rolnika aktywnego zawodowo: wyjaśnienia

W mediach pojawiły się nieprawdziwe informacje dotyczące proponowanej zmiany definicji rolnika aktywnego zawodowo. Wyjaśniamy, że przygotowana propozycja zmiany tej definicji jest wynikiem licznych postulatów i wniosków rolników indywidualnych, izb oraz organizacji rolniczych. Prezentowane rozwiązania są projektem wyjściowym do dyskusji – nie propozycją, za którą jednoznacznie opowiada się Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a ostateczny kształt definicji rolnika aktywnego zawodowo zostanie opracowany po zakończeniu konsultacji z partnerami społecznymi.

Zmiana definicji – kogo będzie dotyczyć

Zgodnie z propozycjami przedstawionymi do dyskusji weryfikacja aktywności zawodowej dotyczyłaby wszystkich rolników wnioskujących o płatności bezpośrednie lub płatności ONW, niezależnie od wielkości obszarowej gospodarstwa.

Do czego zmierzamy

Dążymy do wypracowania takich rozwiązań, które:

  • w wystarczającym stopniu ukierunkują wsparcie na osoby faktycznie wykonujące działalność rolniczą i jednocześnie będą jak najmniej uciążliwe dla rolników,
  • nie wykluczą ze wsparcia małych gospodarstw, które również przyczyniają się do witalności obszarów wiejskich, ani rolników jednocześnie prowadzących działalność rolniczą i nierolniczą lub prowadzących działalność rolniczą w niepełnym wymiarze.

Nowa definicja

Zmiana definicji rolnika aktywnego nie zawęzi wsparcia tylko do rolników prowadzących produkcję – byłoby to niezgodne ze zobowiązaniami UE w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO). Zgodnie z tymi zobowiązaniami definicja działalności rolniczej obejmuje wytwarzanie produktów rolnych oraz utrzymywanie użytków rolnych, a rolnicy mają wybór między tymi rodzajami działalności.

Projekt zmiany definicji uzależnia uznanie rolnika za aktywnego zawodowo od faktu prowadzenia działalności rolniczej. Nie będą miały na to wpływu rozmiary produkcji, wielkość sprzedaży płodów rolnych czy poniesione nakłady.

Planujemy, aby za rolników aktywnych zawodowo automatycznie uznawać tych, którzy m.in. zarejestrowali swoje zwierzęta w systemie Identyfikacji i Rejestracji Zwierząt (IRZ), otrzymują płatności związane z produkcją do roślin, płatności w ramach wybranych ekoschematów lub płatności ekologiczne. W tym celu można będzie wykorzystać dane z rejestrów prowadzonych przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR).

Ponadto zmiana definicji nie wyeliminuje ze wsparcia rolników, którzy nie mają faktur potwierdzających sprzedaż płodów rolnych. Przedstawienie takiej faktury to tylko jeden z kilku proponowanych sposobów udokumentowania prowadzenia działalności rolniczej (stosowany jest częściowo również w obecnej definicji).

Proponujemy szeroki katalog dowodów, w pełni zgodnych z przepisami UE, dzięki którym rolnicy będą mogli udowodnić prowadzenie działalności rolniczej, m.in. udokumentowanie ponoszenia kosztów na działalność rolniczą czy figurowanie w odpowiednich rejestrach. Katalog zawiera również rozwiązania dostępne dla rolników, którzy w danym roku nie uzyskują przychodów ze sprzedaży płodów rolnych.

Więcej

Dopłaty do ubezpieczenia zwierząt – nabór wystartował

Do 28 lutego rolnicy, którzy hodują świnie, bydło, owce, kozy, konie lub drób i ubezpieczyli posiadane zwierzęta od ryzyka wystąpienia co najmniej jednej z kilkudziesięciu chorób zakaźnych, mogą ubiegać się w o refundację 70 proc. opłaconej składki. Pomoc realizowana jest w ramach Planu Strategicznego dla Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2023-2027 a wnioski są przyjmowane wyłącznie drogą elektroniczną.

„Dopłaty do składek ubezpieczenia zwierząt gospodarskich” to kontynuacja znanego rolnikom z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020 działania „Zrządzanie ryzykiem”. Realizowana w ramach PS WPR 2023-2027 interwencja została jednak rozszerzona o nowe gatunki zwierząt gospodarskich oraz rodzaje chorób, na które można otrzymać wsparcie.

Rolnicy, którzy chcą wnioskować o taką pomoc, powinni:

  • dysponować nieruchomością, na terenie której prowadzona jest działalność rolnicza;
  • zawrzeć umowę ubezpieczenia od ryzyka wystąpienia u świń, bydła, owiec, kóz, koni lub drobiu co najmniej jednej z następujących chorób: pryszczycy, klasycznego pomoru świń, afrykańskiego pomoru świń, wysoce zjadliwej grypy ptaków, afrykańskiego pomoru koni, księgosuszu, pomoru małych przeżuwaczy, choroby pęcherzykowej świń, choroby niebieskiego języka, ospy owiec lub ospy kóz, gorączki doliny Rift, choroby guzowatej skóry bydła, pęcherzykowego zapalenia jamy ustnej, wenezuelskiego wirusowego zapalenia mózgu i rdzenia koni, choroby krwotocznej zwierzyny płowej, zarazy płucnej bydła, rzekomego pomoru drobiu, gruźlicy bydła, brucelozy bydła (abortus), brucelozy owiec i kóz (B. melitensis), wąglika, wścieklizny, bąblowicy, przenośnych gąbczastych encefalopatii, kampylobakteriozy, listeriozy, salmonellozy odzwierzęcej, włośnicy, szczepu E. coli wytwarzającego werotoksynę, zakaźnego zapalenia nosa i tchawicy bydła (otrętu bydła), wirusowej biegunki bydła, choroby mętwikowej bydła, zarazy rzęsistkowej bydła, enzootycznej białaczki bydła, gorączki Q, paratuberkulozy;
  • mieć polisę obejmującą ubezpieczenie co najmniej: 1000 sztuk rzeźnych: kurcząt, gęsi, kaczek, perlic, indyków lub drobiu mięsnego; 14 sztuk świń lub 4 sztuk bydła, owiec, kóz lub koni.

Pomoc przyznawana jest w formie refundacji 70 proc. opłaconej składki, pod warunkiem że z umowy ubezpieczenia wynika, że wypłata odszkodowania nastąpi w przypadku wystąpienia ponad 20 proc. strat w produkcji zwierząt spowodowanych przez co najmniej jedną z ww. chorób. Istotne jest również to, że okres objęty ubezpieczeniem nie może rozpocząć się przed 1 stycznia 2024 r., a starającemu się o dofinansowanie nie przyznano innych dopłat do ubezpieczenia.

Wnioski o przyznanie pomocy można składać od 27 stycznia do 28 lutego 2025 r. wyłącznie za pośrednictwem formularza udostępnionego na Platformie Usług Elektronicznych ARiMR.

Więcej informacji – otwórz

Zdjęcie: Adobe Stock

Więcej

Płatności bezpośrednie i obszarowe za 2024 rok – wypłata środków

Trwa przekazywanie na konta rolników dopłat z tytułu ubiegłorocznej kampanii dopłat bezpośrednich i obszarowych. Kwota wypłat zrealizowanych do tej pory przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynosi 13,6 mld zł.

Od 16 października do 29 listopada 2024 r. ARiMR wypłacała zaliczki wsparcia bezpośredniego i obszarowego. Od 2 grudnia 2024 r. realizuje płatności końcowe. Do 29 stycznia 2025 r. przekazała 13,6 mld zł. W ramach tegorocznej kampanii na konta ponad 1,2 mln beneficjentów ma trafić ok. 19,3 mld zł. Pracownicy Agencji dokładają wszelkich starań, żeby – w miarę dostępności środków – realizacja przelewów odbywała się jak najszybciej.

Zdjęcie: Adobe Stock

Więcej

Rekompensata z tytułu nieotrzymania zapłaty za sprzedane produkty rolne – 1 lutego start naboru wniosków

Przypominamy: od 1 lutego do 31 marca 2025 r. producent rolny lub grupa może złożyć do oddziału terenowego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) wniosek o przyznanie rekompensaty z tytułu nieotrzymania zapłaty za sprzedane produkty rolne od podmiotu prowadzącego skup, przechowywanie, obróbkę lub przetwórstwo produktów rolnych, który stał się niewypłacalny w 2023 lub 2024 r. (w rozumieniu ustawy o Funduszu Ochrony Rolnictwa).

W jakiej sytuacji można wnioskować o rekompensatę?

W 2025 r. producent rolny lub grupa może wystąpić z wnioskiem o przyznanie rekompensaty z tytułu nieotrzymania zapłaty za sprzedane produkty rolne, jeżeli:

  • jest producentem rolnym w rozumieniu art. 3 pkt 3 ustawy z dnia 18 grudnia 2003 r. o krajowym systemie ewidencji producentów, ewidencji gospodarstw rolnych oraz ewidencji wniosków o przyznanie płatności (Dz. U. z 2023 r. poz. 885);
  • jest grupą w rozumieniu art. 10 ust. 1 ustawy o FOR;
  • nie otrzymał/otrzymała zapłaty za sprzedane produkty rolne które sam wyprodukował lub za te, które zostały wyprodukowane przez członków tej grupy;
  • wierzytelność nie uległa przedawnieniu;
  • wierzytelność powstała przed datą niewypłacalności podmiotu skupującego.

Dłużnik producenta rolnego, który może wnioskować o rekompensatę natomiast:

  • jest podmiotem prowadzącym skup, przechowywanie, obróbkę lub przetwórstwo produktów rolnych;
  • jest płatnikiem podatku od towarów i usług;
  • stał się w 2023 lub 2024 r. niewypłacalny w rozumieniu ustawy o FOR.

Czym jest „grupa”?

Przez „grupę” rozumie się, utworzone zgodnie z odpowiednimi przepisami:

  • grupę producentów rolnych lub związek grup producentów rolnych;
  • organizację producentów rolnych lub zrzeszenie organizacji producentów rolnych;
  • organizację producentów owoców i warzyw lub zrzeszenie organizacji producentów owoców i warzyw;
  • spółdzielnię rolników lub związek spółdzielni rolników;
  • rolniczą spółdzielnię produkcyjną;
  • rolnicze zrzeszenie branżowe.

Informacje potrzebne do złożenia wniosku

Na stronie internetowej KOWR, pod linkiem znajdują się następujące, niezbędne informacje:

  • jak złożyć wniosek;
  • jakie są zasady wypłaty rekompensat;
  • kto jest producentem, a kto jest grupą producencką;
  • kiedy podmiot jest niewypłacalny;
  • kiedy należność ulega przedawnieniu.

Podstawy prawne

Materiały

zał​_1​_Wstęp​_FOR​_rekompensata​_w​_2025.pdf 0.07MB
zał​_2​_Wniosek​_o​_przyznanie​_rekompensaty​_ze​_środków​_Funduszu​_Ochrony​_Rolnictwa​_w​_2025​_r.pdf 0.16MB

zał​_3​_Podstawa​_prawna​_FOR​_2025.pdf 0.02MB

Więcej
Młyn paszowy
Trzoda Chlewna - Ogólnopolskie czasopismo dla producentów trzody, zootechników i lekarzy weterynarii
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.