skiold

Immunoprofilaktyka u trzody chlewnej Cz. 3. Pozostałe szczepionki przeciwbakteryjne 08/2010

Małgorzata Pomorska-Mól

Zakład Chorób Świń

Państwowy Instytut Weterynaryjny – Państwowy Instytut Badawczy w Puławach

 

Immunoprofilaktyka u trzody chlewnej

Cz. 3. Pozostałe szczepionki przeciwbakteryjne

 

W prezentowanym artykule omówione zostaną choroby bakteryjne wywoływane przez paciorkowca S. suis i włoskowca różycy oraz możliwości immunoprofilaktyki swoistej streptokokozy i różycy.

 

Streptokokoza

Streptokokoza jest niezwykle istotnym problemem w hodowli świń. Może być ona przyczyną poważnych strat, głównie w chlewniach średnio- i wielkotowarowych. Straty związane z pojawieniem się tej choroby w chlewni wynikają głównie z zahamowania rozwoju i przyrostów masy ciała oraz z wysokich kosztów leczenia. Czynnikiem dodatkowo usposabiającym do wystąpienia streptokokozy jest m.in. wirus zespołu rozrodczo-oddechowego (PRRSV). Jak wykazały badania, w 80% chlewni, w których obserwowano streptokokozę potwierdzono także obecność PRRSV. Na streptokokozę chorują głównie młode świnie, w wieku od 5 do 10 tygodni. Choroba może wystąpić także u kilkudniowych prosiąt, u których najczęściej obserwuje się postać mózgową streptokokozy. U warchlaków dominuje postać stawowa. Czynnikiem etiologicznym choroby jest paciorkowiec Streptococcus suis (S. suis). Streptococcus suis jest bakterią powszechnie występującą w środowisku. Zdaniem niektórych autorów chlewnie mogą być trwale zakażone niektórymi gatunkami Streptococcus sp., w tym S. suis. Najbardziej prawdopodobnym miejscem wniknięcia zarazków do organizmu jest uszkodzona powłoka zewnętrzna ciała (rany, zabiegi chirurgiczne, obcinanie kiełków). Następnie bakterie drogą krwi mogą przeniknąć do różnych narządów, w tym nerek, płuc a nawet przekroczyć barierę krew-mózg. Kolejne źródło zakażenia mogą stanowić zwierzęta chore, szczególnie na postać płucną streptokokozy. Oporność omawianej bakterii na warunki środowiska zewnętrznego powoduje, że w zapobieganiu tej jednostce chorobowej szczególnie istotne znaczenie ma dokładna dezynfekcja pomieszczeń. Czynnikiem chorobotwórczości S. suis, a równocześnie antygenem stymulującym powstawanie przeciwciał ochronnych jest otoczkowy wielocukier bakterii. Ponadto wydaje się, że takimi antygenami są także hemolizyna i białka spełniające role adhezyn. Posiadanie przez bakterie wielocukrowej otoczki powoduje, że u zwierząt wrażliwych (czyli pozbawionych swoistych przeciwciał) bakterie te są chronione przed fagocytozą, co uniemożliwia skuteczną eliminację zarazka. Aby zapewnić maksymalną wartość ochronną szczepionki wszystkie wymienione wyżej czynniki chorobotwórczości powinny się w niej znaleźć. Niestety, nie zawsze ma to miejsce w praktyce. Dodatkowym czynnikiem utrudniającym uzyskanie preparatu skutecznego w zapobieganiu tej chorobie jest występowanie po

Mikotoksyny – ważna przyczyna strat w odchowie tuczników i rozrodzie świń 08/2010

Zygmunt Pejsak

Zakład Chorób Świń

Państwowy Instytut Weterynaryjny – Państwowy Instytut Badawczy w Puławach

 

Mikotoksyny – ważna przyczyna strat w odchowie tuczników i rozrodzie świń

 

Notatki z konferencji hyopatologicznej w Puławach „Konkurencyjny chów zdrowych prosiąt i tuczników – wyzwanie dla hodowców i lekarzy weterynarii” Część 2

 

Zauważalne „gołym okiem” – na co dzień – zmiany klimatyczne, w tym nękające nas opady i upały, z pewnością mają istotny wpływ na potęgowanie się problemu mikotosykoz czyli chorób związanych z wprowadzeniem do organizmu świń – najczęściej wraz z paszą – wtórnych metabolitów grzybów pleśniowych – mikotoksyn, głównie z rodzaju Penicillium, Aspergillus i Fusarium, które mogą wykazywać ostre działanie toksyczne oraz mieć właściwości mutagenne. Mając na uwadze duże praktyczne znaczenie zagadnienia na konferencję zaproszono dwóch wybitnych ekspertów z tego zakresu Pana profesora Macieja Gajęckiego z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oraz Panią dr Jules Taylor-Pickard z Wielkiej Brytanii – koordynatora programu badań prowadzonych w firmie Alltech (USA), związanych glikomiką (Coordinator of Glycomics Research). Punkt widzenia obu wymienionych naukowców był zbieżny w zakresie znaczenia mikotoksyn w aspekcie ich działania patogennego, natomiast różnił się odnośnie podejścia do możliwości ograniczania skutków mikotoksykoz.

 

W kolejności omówiony zostanie referat gościa z Wielkiej Brytanii, a następnie wykład Pana Profesora Gajęckiego. Zaczynając swój wykład Pani dr Piccard podkreśliła, że ryzyko wynikające z obecności mikotoksyn i ich metabolitów w paszach nie jest właściwie doceniane i oceniane. Większość zainteresowanych wychodzi z założenia, że substancje naturalne są bezpieczne, co nie zawsze jest prawdą. Najlepszym przykładem są właśnie mikotoksyny. Zanieczyszczenie pasz naturalnymi metabolitami grzybów (mikotoksynami), może powodować wiele problemów zdrowotnych a nawet stanów chorobowych. Grzyby pleśniowe produkujące mikotoksyny mogą być obecne w trakcie wegetacji roślin jak i podczas ich magazynowania. Jak podkreśliła to wykładowczyni, grzyby produkujące mikotoksyny działają szkodliwie wobec ludzi lub zwierząt pobierających te produkty przemiany materii grzybów. Tego rodzaju zatrucia mogą prowadzi w skrajnych przypadkach do padnięć zwierząt. Historycznie rzecz biorąc, bardzo wyraźnie widać, że ryzyko mikotoksykologiczne zaistniało od momentu zorganizowanej produkcji rolniczej. W erze nowożytnej dane na temat znaczenia mikotoksykoz w produkcji zwierzęcej pojawiły się stosunkowo niedawno. Pierwszy opisany przypadek opisano w roku 1960. Wtedy to zaprezentowano mikotoksykozę, która wystąpiła w Wielkiej Brytanii i spowodowała padnięcia indyków w liczbie około 100 000 szt. Ptaki padały wśród objawów martwicy wątroby z wyraźnymi przerostami kanalików żółciowych. Zostało to spowodowane aflatoksynami. W kolejnych latach odkryte zostały liczne mikotoksyny a wśród nich dużą grupę stanowiły fumonizyny, odkryte w 1988 roku.

Źródła składników mineralnych 08/2010

Małgorzata Kasprowicz-Potocka

Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

 

Źródła składników mineralnych

 

Ze względów bezpieczeństwa i z powodu wzrastającej kontroli zanieczyszczenia środowiska, koszt komponentów mineralnych, wykorzystywanych jako źródło pierwiastków w paszach dla zwierząt, wzrasta. Zwraca to szczególną uwagę na poziom i stopień wykorzystania związków różnego pochodzenia.

 

Pasze roślinne są zwykle ubogie w niektóre mikroelementy (np. Fe, Mn, Se), dlatego istnieje konieczność ich uzupełniania w diecie za pomocą innych źródeł (Tabela 1). Pierwiastki mogą występować w komponentach paszowych w różnego typu połączeniach organicznych i nieorganicznych. Minerały związane z materią organiczną występują najczęściej w postaci kompleksów aminokwasowych, białczanów, chelatów, kompleksów polisacharydowych i soli kwasów organicznych. W połączeniach nieorganicznych najczęściej są to węglany, tlenki, siarczany, fosforany lub chlorki. Przyswajalność pierwiastków zależy głównie od typu połączeń, w jakich występują, zawartości włókna w paszy oraz obecności substancji wiążących minerały, np. fitynianów, oligosacharydów czy mikotoksyn. Zarówno nadmiar pierwiastka jak i jego niska przyswajalność mogą być przyczyną interakcji pomiędzy pierwiastkami oraz zwiększać wydalanie niebezpiecznych pierwiastków (np. Cu, P) do środowiska, natomiast wyższa przyswajalność (biodostępność) obniża zarówno koszty pasz, jak i zmniejsza obciążenie środowiska (Tabela 2). Wśród pierwiastków najczęściej suplementowanych w dietach dla trzody chlewnej znajdują się: wapń, fosfor, sód, cynk, miedź, mangan, kobalt, żelazo, jod i selen. Najszersze zastosowanie do produkcji mieszanek i koncentratów mają obecnie gotowe premiksy, w skład których, oprócz związków mineralnych i witamin, wchodzą także stymulatory wzrostu, aminokwasy, enzymy, probiotyki, przeciwutleniacze i substancje smakowo-zapachowe. Ich udział w mieszankach treściwych wynosi od 0,5 do 2,5% a w koncentratach od 2,5 do 4%. Możliwe jest jednak indywidualne uzupełnianie diety poszczególnymi pierwiastkami w zależności od zapotrzebowania w określonych warunkach fizjologicznych.

Wykorzystanie słomy – możliwości i dylematy 09/2010

Jan Pawlak

Instytut Technologiczno-Przyrodniczy

Oddział w Warszawie

 

Wykorzystanie słomy – możliwości i dylematy

 

Słoma jest produktem ubocznym w produkcji zbóż i roślin technologicznie podobnych (rzepak, rzepik, gryka, rośliny strączkowe itp.), występującym w postaci dojrzałych lub wysuszonych źdźbeł. Ma ona różnorakie zastosowanie w gospodarstwach rolniczych, z także poza nimi. Znaczenie poszczególnych form tego zastosowania zmieniało się i zmienia z upływem czasu.

Słoma nie jest już obecnie stosowana do pokrycia dachów, a w coraz mniejszym stopniu jest wykorzystywana jako pasza dla przeżuwaczy i koni. Wraz ze zmniejszaniem się liczby gospodarstw prowadzących chów zwierząt oraz pojawieniem się bezściółkowych budynków inwentarskich coraz mniej słomy wykorzystuje się też w postaci ściółki w budynkach inwentarskich. Powstałe nadwyżki słomy są przyorywane na polach bądź wykorzystywane do celów energetycznych.

Ściółka – obornik

Wiele korzyści wiąże się ze stosowaniem słomy w postaci ściółki w budynkach inwentarskich. Z mieszaniny słomy z odchodami zwierząt powstaje cenny nawóz organiczny w postaci obornika. Zachodzące przy tym procesy biochemiczne mają charakter egzotermiczny, dzięki czemu możliwe jest utrzymanie wyższej temperatury w pomieszczeniach dla zwierząt bez konieczności ponoszenia nakładów energii na ogrzewanie lub przy znacznym obniżeniu tych nakładów. Poza tym, zdaniem ekspertów niemieckich i francuskich, minimalna temperatura krytyczna dla tych samych gatunków i kategorii wiekowych zwierząt gospodarskich jest w budynkach ściółkowych o 4–5oC niższa niż w budynkach bezściółkowych. Zawartość składników nawozowych w oborniku różni się w zależności od gatunku zwierząt i sposobu magazynowania. W opracowaniu A. Grzybek i M. Hryniewicza [2009] przyjęto następujące wartości:

azot N – 0,5% = 5 kg/tonę,

fosfor P – 0,3% = 3 kg/tonę,

potas K – 0,7% = 7 kg/tonę, a także mikroelementy.

 

Nawożenie obornikiem powoduje, że odpowiednio do jego dawki na hektar, dawki nawozów mineralnych – właściwe dla poszczególnych gatunków roślin – mogą być obniżone o ilość składników pokarmowych zawartych w oborniku. Z punktu widzenia gospodarki energetycznej oznacza to mniejsze nakłady energii na produkcję i transport nawozów mineralnych, co też przekłada się na zmniejszenie szkodliwych emisji do środowiska naturalnego. W przypadku ograniczenia występowania kwaśnych deszczy korzyścią dla rolnictwa jest zmniejszenie potrzeb w zakresie wapnowania gleb. Korzyści w dziedzinie gospodarki energetycznej można zatem uzyskać nie tylko w przypadku wykorzystania słomy jako paliwa, ale też dzięki jej zastosowaniu w postaci ściółki. Nawożenie obornikiem, dzięki wzbogaceniu gleby w substancje organiczne, przyczynia się do poprawy struktury gleb, zarówno lekkich, jak i ciężkich, a także zwiększa kompleks sorpcyjny gleb i ich zdolności do magazynowania wody. Od stanu kompleksu sorpcyjnego zależy zdolność gleby do wiązania składników zawartych w nawozach mineralnych. Zatem obornik umożliwia zmniejszenie strat tych składników i zanieczyszczeń nimi wód gruntowych i powierzchniowych. Skutki nawożenia obornikiem nie ograniczają się do jednego roku. Zależnie od typu gleb w pierwszym roku następuje zużycie od 40 (gleby ciężkie) do 70% (gleby lekkie) zawartych w nim składników.

Nowoczesne zagospodarowanie gnojowicy 09/2010

Jacek Dach

Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

 

Nowoczesne zagospodarowanie gnojowicy

 

Nowoczesna hodowla trzody niemal w całej Europie Zachodniej oparta jest na hodowli rusztowej, w wyniku której produktem ubocznym jest gnojowica. Cały Zachód głowi się nad różnymi sposobami zagospodarowania gnojowicy w taki sposób, aby ją odpowiednio wykorzystać nawozowo, nie przekroczyć granicznych dawek i nie szkodzić środowisku oraz ludziom mieszkającym w otoczeniu. Warto więc poznać trendy w zagospodarowaniu gnojowicy, które będą rozwijać się także w Polsce w najbliższych latach.

Rozlew na różne sposoby

W Polsce tradycyjnym sposobem zagospodarowania gnojowicy jest jej rozlew na polu w najbardziej odpowiednich do tego terminach (najczęściej wczesną wiosną i w okresie po żniwach lub jesienią). Głównie ze względu na cenę sprzętu, bardzo mało spotyka się wciąż w polskim rolnictwie nowoczesnych rozwiązań typu rozlew gnojowicy poprzez węże wleczone czy aplikatory doglebowe. Zdecydowana większość wozów asenizacyjnych nie przekracza pojemności 10 m3 i wyposażona jest w zwykłe płytki lub łyżki rozbryzgowe. Jest to sposób mało wydajny. Szerokość robocza przy pracy z taką przystawką bez dodatkowego wspomagania pompą nie przekracza zazwyczaj 2-3 m, czyli biorąc pod uwagę, że hektar jest to kwadrat o boku 100 m, to przy 2 metrach szerokości roboczej wóz asenizacyjny musi wykonać aż 50 przejazdów po 100 m, czyli łącznie aż 5 km.

Ale to nie wszystko – przy rozlewie za pomocą beczki o pojemności 6 m3 przy dawce 50 m3/ha taki agregat będzie musiał wykonać ponad 8 przejazdów transportowych do gospodarstwa, aby pokryć gnojowicą taki kawałek pola. Tymczasem wóz o pojemności 18000 litrów dla takich samych warunków potrzebuje tylko niecałe 3 przejazdy, a stosując przystawkę rozlewającą o większej szerokości np. 15 m będzie potrzebował tylko niespełna 7 przejazdów (łącznie 700 m) zamiast wspomnianych wcześniej 5 km w przypadku małego wozu. Być może te różnice nie są znaczące w przypadku małych gospodarstw, ale mając większą powierzchnię i szczególnie w sytuacji daleko rozrzuconych pól koniecznie trzeba rozważyć zakup większego wozu.

Oferta firm: bardzo szeroka

 

Oferta polskich i zagranicznych firm jest bardzo szeroka i kompleksowa. Trzeba przy tym podkreślić, że firmy zagraniczne jak np. Joskin obniżyły w ostatnich latach cenę, za to polskie firmy (Pomot czy Meprozet) bardzo rozwinęły swoją ofertę wozów i przystawek rozlewających. Nowoczesna a przy tym bardzo urozmaicona oferta dotyczy zwłaszcza wozów z zakresu 10000-18000 litrów pojemności. Najdroższe z tego zakresu wozy o pojemności 18000 litrów można nabyć za 100-125 tys. zł netto, choć np. Joskin proponuje nieco mniejszy wóz (16 m3) już za 89 tys. zł. Cena mocno zmienia się w zależności od życzeń klienta, dlatego warto skonsultować się ze sprzedawcami poszczególnych firm, aby dobrać ofertę odpowiadającą dokładnie potrzebom klienta. Co ważne, doradcy często sugerują, aby myśleć przyszłościowo i kupując sam wóz (bez przystawek rozlewających) kupić go w wersji pozwalającej na bezproblemowe podłączenie przystawki dokupionej w przyszłości. Jest to o tyle ważne, że nadchodzące zmiany prawne, szykowane przez Komisję Europejską, mogą wręcz wymusić na wielu rolnikach korzystanie ze specjalistycznych aplikatorów. Możliwość późniejszego dokupienia przystawki jest o tyle istotna, że nie są to tanie urządzenia. Trzeba się przy tym zdecydować na któryś z trzech wyborów: szerokie ramy z płytkami rozbryzgowymi (lub dyszami) do rozlewu ciśnieniowego, przystawkę z wężami wleczonymi albo aplikator doglebowy. Każda z tych przystawek ma swoje wady i zalety. Rama z płytkami rozbryzgowymi jest tania w zakupie, wydajna w pracy, nie stwarza żadnych dodatkowych oporów, ale jej zastosowanie powoduje emisję silnego odoru w czasie rozlewu gnojowicy. Stąd jej użycie będzie ograniczone albo w ogóle niemożliwe na terenach w pobliżu siedzib ludzkich, gdy KE wdroży dyrektywę antyodorową. Węże wleczone znacznie ograniczają (choć nie eliminują całkowicie) emisję odorów i amoniaku, ale są za to wydajne w pracy oraz bardzo równomiernie rozprowadzają aplikowaną dawkę gnojowicy. Niestety, ich podstawowa wada to cena – nie są tanie.

Młyn paszowy
Trzoda Chlewna - Ogólnopolskie czasopismo dla producentów trzody, zootechników i lekarzy weterynarii
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.